Premier Gilani zareagował w ten sposób na ostrzeżenie afgańskiego prezydenta Hamida Karzaja, który powiedział wcześniej w niedzielę, że jego kraj ma prawo wysłać do sąsiedniego Pakistanu swoje wojska, by rozprawiły się z talibskimi bojownikami. Gilani powiedział telewizji ARY-OneWorld: "Nigdy nie wtrącamy się w wewnętrzne sprawy innych krajów i nie pozwolimy nikomu interweniować w naszym". Karzaj na konferencji prasowej powiedział, że "w imię uprawnionej samoobrony Afganistan ma prawo zniszczyć kryjówki terrorystów po drugiej stronie granicy". Zagroził, że siły afgańskie "dopadną w jego własnym domu" dowódcę sił protalibskich w Pakistanie, Baitullaha Mehsuda. To jedna z najostrzejszych deklaracji Karzaja, który wiele razy zarzucał Islamabadowi, że nie czyni dość, by powstrzymać talibów i bojowników Al-Kaidy przed przekraczaniem granicy pakistańsko- afgańskiej. Nowy rząd Pakistanu, zaprzysiężony w końcu marca, jest zaangażowany w negocjacje pokojowe z Mehsudem. On sam zapowiedział, że nie przeszkodzi mu to wysyłać swoich bojowników do Afganistanu, gdzie będą walczyć z siłami USA. USA podejrzewają, że na terytoriach plemiennych w północno- zachodnim Pakistanie talibowie odbudowują swoje siły. - Takie deklaracje nie przyczyniają się do poprawy stosunków między krajami i obrażają ludzi po obu stronach granicy - mówił pakistański premier. - Nie prowadzimy tej wojny dla Ameryki, to nasza własna wojna i chcemy wyeliminować ekstremizm i terroryzm, które są źródłem zła - zaznaczył Gilani.