Wywiad dla telewizji ARY to pierwsza publiczna wypowiedź Musharrafa od czasu umieszczenia go w areszcie domowym w marcu 2013 roku. Generał oświadczył w nim, że żaden ze stawianych mu zarzutów nie przedstawia "żadnych konkretnych dowodów". 70-letni generał i przywódca Pakistanu w latach 2001-2008 miał naruszyć dobro państwa w 2007 roku, zawieszając konstytucję i wprowadzając stan wyjątkowy. Ponadto oskarża się go o przyczynienie się do śmierci byłej premier Benazir Bhutto, odsunięcie od obowiązków i przetrzymywanie sędziów Sądu Najwyższego, a także zabójstwo Akbara Buktiego, przywódcy rebelii w Beludżystanie. "Stawię czoło wszystkim oskarżeniom", "nie ucieknę" - podkreślił. "Jeśli Bóg pozwoli, uniknę tej presji, ponieważ jestem pewny, że nie zrobiłem nic złego" - powiedział. "Wszystko to, co robiłem, czyniłem dla ulepszenia i dobrobytu Pakistanu oraz jego mieszkańców" - dodał. Odnosząc się do aktualnych wydarzeń w Pakistanie, Musharraf - podobnie jak rząd w Islamabadzie - wyraził przekonanie o potrzebie przeprowadzenia rozmów pokojowych z pakistańskimi talibami. Uznał jednak, że rokowania należy prowadzić "z pozycji siły, a nie niemocy". Zauważył, że nie należy rebeliantów prosić o udział w negocjacjach, ponieważ powinni wiedzieć, że to państwo zawsze jest silniejsze i nie powinno się mu sprzeciwiać. Jako prezydent Musharraf przeprowadził kilka operacji wojskowych przeciw rebelii talibów na północy kraju. Pervez Musharraf doszedł do władzy w drodze wojskowego zamachu stanu z 1999 roku. Jest pierwszym w historii kraju wojskowym przywódcą Pakistanu sądzonym za zdradę stanu, za co grozi kara śmierci lub dożywocie. Część obserwatorów wątpi jednak, by dopuściła do tego armia.