Do bazy sił powietrznych i morskich Mehran w Karaczi w niedzielę wdarło się ok. 15 napastników i zaatakowało hangary, w których stacjonują samoloty. - Byli uzbrojeni, mieli granatniki przeciwpancerne i granaty ręczne. Trafili jeden z samolotów, morski samolot patrolowy P-3C Orion - podał rzecznik marynarki kmdr Salman Ali. Terroryści zaatakowali bazę od tyłu - poinformował minister spraw wewnętrznych Rehman Malik. Media sugerowały, że dostali się przez sieć kanalizacyjną, jednak są to doniesienia niepotwierdzone. W poniedziałek rano w bazie w przeciągu 30 minut rozległo się osiem eksplozji, nadal utrzymywał się przerywany ostrzał. - Według naszych szacunków na terenie bazy znajduje się 10-15 terrorystów. Udało się nam okrążyć ich w jednym budynku. Walka trwa - powiedział przedstawiciel sił morskich Muhammad Yasir. Do Mehran ściągnięto posiłki, m.in. grupę ponad 30 żołnierzy, którzy wsparli ok. 100 komandosów. Ich zadaniem jest pochwycić jak najwięcej napastników żywych - podała pakistańska telewizja. Do ataku przyznali się pakistańscy talibowie. - To zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena. To dowód, że nadal jesteśmy zjednoczeni i potężni - powiedział rzecznik Ehsanullah Ehsan w rozmowie z Reuterem. Ehsan dodał, że rebelianci wysłani do bazy mają przy sobie wystarczające zapasy, by przetrwać trzydniowe oblężenie. Powiedział też, że do zadania przydzielono do 22 bojowników. Reuters podaje, że według wstępnych szacunków armia mogła zabić do 5 napastników. Premier Pakistanu Yusuf Raza Gilani potępił atak. - Podobnie tchórzowski akt terroru nie jest w stanie odwieść rządu i narodu pakistańskiego od walki z terroryzmem - powiedział. Karaczi jest trzecim co do wielkości miastem Pakistanu i gospodarczą stolicą kraju.