Na razie rozdano 50 zbiorników, ale zbiórka pieniędzy przez PAH trwa. Do tej pory organizacja zgromadziła około 32 tys. złotych. Każda z beczek pojemności 1000 litrów ma służyć kilku gospodarstwom, przytulonym do siebie w wąskich uliczkach jednego z najbardziej zniszczonych miejsc w Gazie - Szadżaii, której całe rejony to obecnie gruzowiska. Przez miesiąc, dwa razy w tygodniu, beczkowóz przyjedzie do Szadżaii i napełni zbiorniki pitną wodą. W jednym z budynków, do których trafił zbiornik PAH, mieszka 200 osób. To oznacza, że na jedną osobę tygodniowo przypadnie 10 litrów wody, co według Światowej Organizacji Zdrowia stanowi zaledwie jedną dziesiątą zalecanego dziennego minimum. Zapewnianie natychmiastowego dostępu do wody to typowy przykład pomocy kryzysowej. PAH kończy jednocześnie w tym roku projekt wodno-sanitarny w palestyńskich szkołach na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie od 2012 roku polska organizacja wybudowała lub odnowiła blisko 100 łazienek. Jednak według Polskiej Akcji Humanitarnej w przypadku palestyńskich terytoriów pomoc humanitarna musi iść w parze z rzecznictwem, a tym PAH się nie zajmuje, bo - jak organizacja tłumaczy - nie ma w tej dziedzinie zaplecza. Rzecznictwo, czyli bycie adwokatem w czyjejś sprawie - w tym przypadku Palestyńczyków - stało się w ostatnich latach kluczową częścią działalności organizacji pomocowych. Polega na informowaniu opinii publicznej w krajach darczyńcach, wywieraniu nacisku na rządy i instytucje międzynarodowe w celu politycznego rozwiązania sytuacji. W przypadku Strefy Gazy przykładem rzecznictwa jest walka organizacji międzynarodowych o zdjęcie siedmioletniej izraelskiej blokady. Wiele grup, równolegle z bezpośrednią pomocą humanitarną, prowadzi kampanię w swoich krajach, zachęcając na przykład własne rządy, by wywierały w tej sprawie presję na Izrael. Mieszkańcy Strefy Gazy nie mogą stamtąd wyjeżdżać, eksportować swoich produktów ani importować materiałów do produkcji. Stąd dramatyczne załamanie gospodarki w Strefie Gazy, 40-procentowe bezrobocie i zależność 80 proc. jej mieszkańców od zewnętrznej pomocy. Gdyby Izrael zdjął blokadę, Palestyńczycy byliby w dużo lepszej sytuacji gospodarczej i potrzeba pomocy byłaby dużo mniejsza - przekonują organizacje prowadzące rzecznictwo. "Prowadzenie pomocy bez działań rzeczniczych nie ma w Palestynie sensu, gdyż nie prowadzi do długoterminowych zmian politycznych. Pomoc humanitarna i rozwojowa ma doprowadzić do sytuacji, w której beneficjenci będą w stanie samodzielnie zarządzać swoim życiem. Okupacja powoduje, że mimo otrzymywanej pomocy, beneficjenci wciąż znajdują się w tym samym punkcie, gdyż rzeczywistość polityczna uniemożliwia przekroczenie ustanowionych barier ekonomicznych, w tym zawodowych i mieszkaniowych, edukacyjnych, a także zdrowotnych. Poza tym izraelska armia często zwyczajnie niszczy pomoc humanitarną" - tłumaczy w rozmowie z PAP szefowa misji PAH w Jerozolimie Aleksandra Godziejewska. Choć PAH twierdzi, że nie ma zaplecza by prowadzić rzecznictwo, polska organizacja przeprowadziła jedną z najgłośniejszych akcji, domagając się, by Izrael przestał niszczyć wyremontowane przez PAH na Zachodnim Brzegu cysterny. Wezwanie przez polskie MSZ izraelskiego ambasadora na początku 2012 roku odbiło się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale również wśród międzynarodowych organizacji pozarządowych działających na palestyńskich terytoriach. - Medialna obrona cystern na wodę przez PAH w 2012 roku okazała się sztandarowym przykładem efektywnych działań rzeczniczych wśród międzynarodowych organizacji humanitarnych pracujących z Palestyńczykami - powiedziała ówczesna szefowa misji, odpowiedzialna za przeprowadzenie kampanii Marta Kaszubska. Skutkiem była m.in. obietnica, że Izrael nie będzie niszczył polskich projektów. Choć przyrzeczenie zostało złamane we wrześniu tego roku, gdy izraelskie buldożery wyburzyły praktycznie całą palestyńską wioskę Rahawa, wraz z ufundowanymi przez Polskę toaletami, problem trafił do mediów. Decyzję o zamknięciu stałej misji PAH tłumaczy również brakami środków na jej utrzymanie. PAH działa na Bliskim Wschodzie od 2006 roku. Od początku, mimo wielu wysiłków organizacji "nie udało się zebrać znaczących kwot, ani pozyskać donorów krajowych dla tej misji" - mówi Monika Korowajczyk-Sujkowska, dyrektorka działu pomocy humanitarnej i rozwojowej w PAH. Trudności tłumaczy brakiem zrozumienia w Polsce dla konfliktu izraelsko-palestyńskiego. - Krąży wokół niego wiele stereotypów i uprzedzeń, które dotyczą obu stron konfliktu, co może być jedną z przyczyn braku chętnych do wspierania tej misji - wyjaśnia. - W końcowym rozrachunku PAH co roku dokładała do misji ponad 300 tys. złotych. W dobie kryzysu nie mogliśmy pozwolić sobie na taki koszt - dodaje Korowajczyk-Sujkowska. - Mam nadzieję, że zakończenie misji PAH w Palestynie nie spowoduje zniknięcia tematu Palestyny i konfliktu izraelsko-palestyńskiego z polskich mediów. Jest ogromna potrzeba edukowania Polaków na temat życia pod okupacją, a każdy kraj, w tym Polska, ma ogromną rolę do odegrania w wywieraniu politycznej presji - mówi Godziejewska. Polska Akcja Humanitarna nadal będzie działać w regionie, skupiając się na sytuacji w Syrii, gdzie według organizacji ma miejsce "największy obecnie kryzys humanitarny na świecie".