Pawłowski, mający opinię czołowego technologa politycznego Kremla, wystąpił z tym ostrzeżeniem w wywiadzie dla wielkonakładowej gazety "Moskowskij Komsomolec". Politolog nie wymienił żadnych nazwisk. Powiedział tylko, że jest to "niewielka grupa", w której skład wchodzą "przedstawiciele wielkiego biznesu, ludzie ze szczytów władzy federalnej, kręgi stołeczne i część gubernatorów". Według Pawłowskiego ta "prokryzysowa partia" może zdecydować się na wystąpienie tylko wtedy, jeśli poczuje, że "władze sobie nie radzą, gubią się, słabną". - Ci, którzy będą u władzy przy wychodzeniu z kryzysu, otrzymają resurs trwałości na 10 lat" - zauważył politolog, dodając, że dlatego może powstać projekt, by uwolnić się od rządu w momencie, gdy kraj będzie wychodzić z kryzysu. Zdaniem Pawłowskiego, autorzy takiego rozwiązania zapewnią prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że stoją za nim murem. Politolog dopuszcza, że "prokryzysowa partia" może spróbować wykorzystać do swoich celów ewentualne napięcie społeczne w którymś z licznych "monomiast", jak w Rosji określa się miasta o systemowym znaczeniu, uzależnione od jednego pracodawcy. "Miastem ryzyka" - w jego ocenie - "w pewnym stopniu" jest też Moskwa. Pawłowski wyraził pogląd, że w czasie kryzysu Miedwiediew i Putin powinni częściej pojawiać się publicznie razem. - W przeciwnym wypadku w razie erupcji w którymś z monomiast rządzący tandem może nie mieć uzgodnionej formy reagowania. I mogą pójść od nich dwa różne sygnały - powiedział politolog. W opinii Pawłowskiego, rozłam w tandemie Miedwiediew-Putin możliwy jest tylko wtedy, "jeśli między nimi powstałyby strategiczne rozbieżności - dwa różne projekty przyszłości Rosji". - Wszelako dzisiaj nie widzę takich dwóch strategii. Różnica występuje tylko w stylistyce - ocenił politolog. Pawłowski podkreślił, że "tandem Miedwiediew-Putin ma dzisiaj klucz w rękach". - Jeśli jednak ludzie poczują, że jeden chce się wywyższyć kosztem drugiego, uwolnić lub zdystansować się wobec niego, to nie wybaczą tego ani prezydentowi, ani premierowi - ostrzegł politolog. Według Pawłowskiego, jeśli doszłoby do owego "niewielkiego przewrotu", to byłby to "farsowy remake rosyjskiego 1991 roku (puczu Giennadija Janajewa - red.) lub ukraińskiego 2004 roku (pomarańczowej rewolucji - red.)". Politolog zauważył też, że ludzie z ekipy Putina "czują się lepiej w beznadziejnych sytuacjach, niż w dniach stabilności". - Wyjście z kryzysu - to dla nich kwestia przetrwania. Jeśli im się nie powiedzie, ich reżim zostanie zburzony do podstaw - powiedział.