W procesie sąd wojskowy kontynuuje przesłuchania kolejnych świadków - żołnierzy, którzy w dniu tragedii brali udział w akcji bojowej. Zdaniem obrońców oskarżonych siedmiu żołnierzy, postępowanie przed sądem na pewno potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Wprawdzie na rozprawach przesłuchiwani są już końcowi świadkowie oskarżenia, jednak swoich świadków zgłosi obrona, sąd musi wysłuchać także biegłych m.in. z zakresu uzbrojenia. Ponadto obrońcy oskarżonych nie wykluczają wniosku w sprawie przeprowadzenia wizji lokalnej lub sporządzenia dokładnego odwzorowania terenu zdarzenia np. w formie makiety. Na ławie oskarżonych zasiada w procesie: kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Sześciu jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia; siódmego oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia. W poniedziałek przed sądem zeznawał m.in. starszy szeregowy, który był strzelcem w jednym z wozów bojowych, a po ostrzale pełnił rolę sanitariusza. Zeznał, że w momencie rozpoczęcia ostrzału jego wóz podjechał do stanowiska, z którego strzelał moździerz. - Podjechaliśmy, żeby spytać, czy wiedzą co robią i otrzymaliśmy odpowiedź od obsługi, że mają rozkazy z góry - mówił świadek. Inny szeregowy - kierowca kolejnego z wozów - powiedział, iż widział, jak jeden z pocisków trafił w zabudowania. Dodał jednak, że dalszego etapu ostrzału nie obserwował, bo wrócił do samochodu zjeść przygotowany posiłek. - Dlaczego nie meldował pan, że pocisk trafił w budynki - pytał sędzia Mirosław Jaroszewski. Świadek odpowiedział, że jest tylko kierowcą. Żołnierz ten zeznał też, że przed akcją podczas odprawy żołnierzy prowadzonej przez Bywalca i Osieckiego mówiono o zadaniu ostrzelania trzech wiosek. Podobnie zeznał inny z uczestników odprawy zeznający w poniedziałek, kpr. Mariusz M. W swoich potwierdzonych w poniedziałek zeznaniach przed prokuraturą powiedział, iż na odprawie miało paść zdanie: "jedziemy rozje..ć wioski". - W moich misjach w Iraku i Afganistanie nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby ktoś mówił, że będzie się strzelać do wiosek - powiedział M. Dodał, że nie przypomina sobie, żeby mówiono na odprawie, kto taki rozkaz wydał, a dopiero po akcji "mówiło się", że miał on wyjść od Olgierda C. Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 r. na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat). Trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne. Proces w sprawie ostrzału przed warszawskim WSO rozpoczął się w lutym.