Setki samochodów zostało uwięzionych w zaspach w północno- wschodniej wschodniej części kraju, W okolicach naddunajskiego Ruse z zablokowanych samochodów ewakuowano w nocy ze środy na czwartek 197 osób, którym groziło zamarznięcie. Na szosach w tym regionie pokrywa śniegu wynosi ponad metr, a miejscami silny wiatr utworzył 3-metrowe zaspy. W kilku gminach na północnym zachodzie ogłoszono stan klęski żywiołowej. W okolicach Dobricza autobus z 30 uczniami czekał ponad 6 godzin na wyciągnięcie z zaspy. Obrona cywilna musiała przewieźć do szpitala w naddunajskim Swisztowie na dializę 5 osób, a pod Warną rodzącą kobietę. Setki osób od ponad 10 godzin czekają na odśnieżenie szos między Warną i Burgasem oraz w okolicach Sliwena, gdzie powstał 3- kilometrowy korek. W zachodniej części kraju, gdzie w środę przestało padać, sytuacja zaczęła się normalizować. Lotnisko w Płowdiwie nadal jest jednak nieoczyszczone i z tego powodu pozostaje zamknięte. Część linii lotniczych odwołała loty z i do Sofii. Czwarkowa prasa w wyjątkowo krytycznym tonie pisze o nieudolności władz w tej sytuacji. "170 mln lewów (85 mln euro) utknęło w śniegu w pierwszym dniu roboczym 2008 r." - pisze dziennik "Standart", powołując się na obliczenia ekonomistów. Tyle bowiem wynosi PKB wytwarzany w jednym dniu w Bułgarii. "Setki firm ogłosiły przymusowe wakacje. Tysiące pracowników nie przyszło do pracy. Tysiące osób zostało uwięzionych na lotniskach i na drogach. W Sofii, Płowdiwie i innych dużych miastach ludzie docierali do pracy przez co najmniej 2 godziny. Nie dowieziono towarów do sklepów" - opisuje sytuację "Standart". "Władze lokalne i Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych nie potrafiło opanować sytuacji mimo ostrzeżeń meteorologów" - stwierdza "Dnewnik", a gazeta internetowa "Frognews" pyta: "Nad Bułgarią spadł śnieg czy bomba atomowa?".