Prezydent Niemiec nie ma uprawnień, by obarczać naród turecki winą za rzekome czyny, które nie odpowiadają prawnym i historycznym faktom - czytamy w oświadczeniu tureckiego MSZ. Resort spraw zagranicznych ostrzegł przed "długofalowymi negatywnymi skutkami" tej wypowiedzi dla relacji turecko-niemieckich. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan odrzucił oskarżenia o ludobójstwo. Szczególnie Rosja, Francja i Niemcy powinny raczej zatroszczyć się o własną historię - oświadczył. "Te państwa muszą najpierw, jedno po drugim, oczyścić brudne plamy własnej historii" - dodał Erdogan. Gauck jako pierwszy oficjalny przedstawiciel niemieckiego państwa określił w czwartek mianem ludobójstwa rzeź popełnioną na Ormianach przez Turków w czasie I wojny światowej. W piątek kwestią rzezi Ormian zajmował się Bundestag, jednak uchwała w tej sprawie ma zostać przyjęta w terminie późniejszym. Rząd unikał dotąd nazywania masakry ludobójstwem, obawiając się pogorszenia relacji z Turcją. "Los Ormian jest przykładem masowego unicestwienia, czystek etnicznych, wypędzeń, ba, nawet ludobójstwa, które w tak straszliwy sposób wywarły piętno na dwudziestym stuleciu" - powiedział Gauck podczas nabożeństwa ekumenicznego w protestanckiej katedrze Deutscher Dom w Berlinie. Kanclerz Angela Merkel ostrzegała, że taka presja na Ankarę może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. W Niemczech mieszka 1,5 mln obywateli tureckich oraz kilka milionów osób pochodzenia tureckiego. Według historyków w latach 1915-17 w dokonanych przez siły tureckie rzeziach i deportacjach życie straciło około 1,5 mln ormiańskich mieszkańców ówczesnego imperium osmańskiego. Natura i skala tej zbrodni, określanej powszechnie przez historyków jako pierwszy akt ludobójstwa w XX wieku, pozostaje niezmiennie tematem sporu, w którym strona turecka kwestionuje określenie "ludobójstwo". Przyznaje jedynie, że w walkach między Turkami i Ormianami, które zaczęły się w 1915 roku, było wiele ofiar po stronie Ormian, ale w żadnym wypadku nie półtora miliona, jak uważa strona ormiańska.