Już w październiku zeszłego roku Moskwa i Pekin zastosowały prawo weta - przysługujące im jako stałym członkom Rady Bezpieczeństwa ONZ - wobec projektu rezolucji, w którym potępiono działania syryjskiego reżimu. Obecny projekt zakładał, zgodnie z planem Ligi Arabskiej, ustąpienie prezydenta Syrii Baszara el-Asada i potępiał "nieprzerwane naruszanie" praw człowieka przez reżim w Damaszku. Rosyjsko-chińskie weto zablokowało tę rezolucję mimo zgody pozostałych 13 państw RB. Projekt upadł mimo wielokrotnie podejmowanych prób osiągnięcia kompromisu w tej sprawie - zaznaczył ambasador Maroka przy ONZ Mohammed Luliczki. Jego kraj jest jedynym arabskim członkiem RB. Weto Rosji i Chin "będzie kosztowało syryjski naród jego krew" - ocenił Nadżi Taijara z opozycyjnej Narodowej Rady Syryjskiej. Władze w Damaszku były pewne weta i przez to przypuściły bezprecedensowy atak na miasto Hims - ocenił. Według źródeł opozycji syryjskiej w nocy na sobotę w Hims zginęło co najmniej 230 ludzi, a rannych zostało 700. Był to najkrwawszy jak dotąd atak sił rządowych. Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle wyraził nadzieję, że podwójne weto Rosji i Chin nie zakończy wysiłków na forum RB na rzecz rozwiązania syryjskiego konfliktu. Najważniejsze, by "społeczność międzynarodowa nie zaprzestała teraz starań" - podkreślił. Przedstawiciel Niemiec w ONZ Peter Wittig nazwał weto "straszną hańbą i skandalem", a ambasador W. Brytanii Mark Lyall Grant zarzucił Moskwie i Pekinowi nieczyste intencje. - Twierdzicie, że chcecie zapobiec interwencji wojskowej (w Syrii i dlatego zastosowaliście weto - PAP). Nikt jej jednak nie żądał i nie pojawiła się ona w projekcie rezolucji - powiedział. Weto skrytykował również prezydent Francji Nicolas Sarkozy. "Państwa, które nie pozwalają Radzie Bezpieczeństwa na potępienie krwawych represji stosowanych przez syryjski reżim, zachęcają go do kontynuowania swej okrutnej polityki" - głosi oświadczenie. Jednocześnie Sarkozy poinformował, że między państwami arabskimi i europejskimi toczą się rozmowy na temat utworzenia grupy kontaktowej ds. Syrii o nazwie "Grupa Przyjaciół Narodu Syryjskiego". Jak wyjaśnił, miałaby ona na celu wypracowanie rozwiązania kryzysu w Syrii mimo weta Rosji i Chin. Najmocniejsza reakcja przyszła ze strony USA. - Nadszedł czas, byśmy podjęli decyzję: chcemy popierać wolność i bezpieczeństwo czy stać się współodpowiedzialnymi za dalsze akty przemocy i rozlew krwi? - apelowała sekretarz stanu Hillary Clinton. - Jesteśmy zdegustowani, że niektórzy członkowie (RB ONZ) powstrzymują nas od wykonywania naszych obowiązków - powiedziała amerykańska ambasador przy ONZ Susan Rice. Od miesięcy "dwa kraje, które myślą tylko o własnych korzyściach, trzymają pozostałych członków RB jako zakładnika" - powiedziała. Jest to tym bardziej hańbiące, że same sprzedają Syrii broń - wytknęła. Stały przedstawiciel Rosji w ONZ Witalij Czurkin wyraził ubolewanie obecną sytuacją w Syrii. Podkreślił jednak, że projekt rezolucji "był niewyważony", a gotowość Moskwy do zawarcia kompromisu w tej sprawie "podkopywały kraje, które chciały zbyt wiele, w tym zmiany władzy". Chiński przedstawiciel Li Baodong zaznaczył, że nie wolno pogwałcić suwerenności Syrii. Amnesty International nazwała podwójne chińsko-rosyjskie weto "nieludzką i szokującą zdradą narodu syryjskiego". "Chiny i Rosja zablokowały rezolucję, której wymowa i tak została już osłabiona. Takie zachowanie jest tym bardziej szokujące, że zaledwie dzień wcześniej świat zobaczył cierpienie mieszkańców Hims" - podkreślił szef AI Salil Shetty. Shetty zapowiedział, że AI będzie namawiała członków RB, by zwróciły się do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze w sprawie nałożenia na Syrię embarga na handel bronią oraz zamrożenia aktywów Asada i ważnych przedstawicieli jego reżimu.