Przemawiając na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, palestyński przywódca powiedział, że naród palestyński ogromnie ucierpiał z powodu tzw. deklaracji Balfoura. Chodzi o oświadczenie, w którym rząd brytyjski opowiedział się za utworzeniem w Palestynie "siedziby narodowej dla Żydów" i obiecywał dołożenie wysiłków w tym celu - ale z zastrzeżeniem, że nie może do tego dojść kosztem cywilnych i religijnych praw wspólnot nieżydowskich w Palestynie ani praw i statusu politycznego Żydów w innych krajach. "Zwracamy się do Wielkiej Brytanii w czasie, gdy zbliża się 100. rocznica ogłoszenia tego niesławnego dokumentu, by wyciągnęła konieczne wnioski oraz przyjęła historyczną, prawną, polityczną, materialną i moralną odpowiedzialność za wynikłe z niego konsekwencje" - powiedział Abbas. Wielka Brytania powinna m.in. "przeprosić naród palestyński za katastrofy, cierpienia i niesprawiedliwość zapoczątkowane przez tę deklarację", podjąć działania naprawcze oraz uznać państwo palestyńskie - podkreślił, wymienione postulaty określając jako "minimum tego, co Wielka Brytania może zrobić". Izraelsko-palestyński proces pokojowy załamał się ostatnio w 2014 roku. Jak zauważa Reuters, niewielkie są nadzieje na jego rychłe wznowienie; na przeszkodzie stoi z jednej strony gniew Izraela wobec fali przemocy ze strony Palestyńczyków, a z drugiej gniew strony palestyńskiej wywołany budową kolejnych żydowskich osiedli na terytoriach, które w ramach tzw. rozwiązania dwupaństwowego mają kiedyś należeć do Palestyny. Abbas zaapelował również do społeczności międzynarodowej, by podjęła większe niż do tej pory wysiłki na rzecz utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego. Izrael oskarżył o "wykręcanie się" od międzynarodowej konferencji, którą Francja chce zwołać jeszcze w tym roku i która miałaby ustalić harmonogram zakończenia izraelskiej okupacji na terytoriach palestyńskich. Podkreślił, że strona palestyńska "wyciąga dłoń w geście pokoju", zakwestionował jednak gotowość któregokolwiek z głównych polityków w Izraelu do "wypracowania prawdziwego pokoju, który oznaczałby porzucenie mentalności hegemona, ekspansjonizmu i kolonizacji". Odpowiedź premiera Izraela Konflikt izraelsko-palestyński nigdy nie doprowadzi do izraelskiej kolonizacji - oświadczył w czwartek na forum ONZ premier Izraela Benjamin Netanjahu, który przemawiał kilka minut po prezydencie Autonomii Palestyńskiej Mahmudzie Abbasie. Przemawiając przed Zgromadzeniem Ogólnym NZ, szef rządu Izraela zaprosił prezydenta Abbasa do wystąpienia przed izraelskim parlamentem, Knesetem. Dodał, że chciałby w zamian móc wystąpić przed Palestyńską Radą Ustawodawczą. W odpowiedzi na ostrą krytykę jego polityki zawartą w przemówieniu Abbasa, szef izraelskiego rządu przyznał, odnosząc się do kwestii żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, że jest ono "istotną kwestią". Jednocześnie zapewnił, że "może i powinna zostać rozwiązana w ramach rokowań w sprawie ostatecznego statusu" terytoriów palestyńskich. "Jestem gotów negocjować kwestię ostatecznego statusu, ale rzecz, której nigdy nie będę negocjował, to prawo do jednego i jedynego Państwa Żydowskiego" - oświadczył Netanjahu. Wyraził też przekonanie, że niedawne zmiany na Bliskim Wschodzie powinny doprowadzić do polepszenia stosunków Izraela z jego sąsiadami. Netanjahu deklarował, że jest przeświadczony o wielkiej przyszłości na forum ONZ, jaką ma przed sobą Izrael. Uznanie rządów na świecie dla Izraela - powiedział - będzie wzrastało w miarę tego, jak będzie wzrastał jego wkład w cyberbezpieczeństwo świata, a także w walkę z terroryzmem. Netanjahu ostro skrytykował ONZ za "odgrywanie farsy moralnej" i "obsesję" w stosunku do Izraela. Przypomniał, że Zgromadzenie Ogólne NZ uchwaliło 20 rezolucji przeciwko Izraelowi i tylko trzy przeciwko innym państwom członkowskim. Wyraził na koniec przeświadczenie, że postawa świata wobec Państwa Izrael zaczyna się zmieniać i już za parę lat jego kraj będzie mógł "oklaskiwać Narody Zjednoczone".