Jesienią - po spodziewanej obecnie ofensywie na froncie ukraińsko-rosyjskim - może powstać sytuacja patowa polegająca na tym, że "nikt nie zwyciężył, a obie strony cierpią". W takich sytuacjach wzrasta pokusa zawarcia porozumienia. Tak było po pierwszym apogeum rosyjskiej agresji, w 2015 roku. Ten okres trwał siedem lat. Potem Putin uderzył - pisze Konrad Schuller w weekendowym wydaniu "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - "FAZ" Taka sytuacja byłaby wielkim wyzwaniem dla Zachodu - uważa komentator. Państwa NATO wystawione byłyby na niebezpieczeństwo przyzwyczajenia się do "siedzącej wojny" na Wschodzie. Kiedy po podpisaniu porozumienia z Mińska działania wojenne ustały, zainteresowanie sytuacją szybko osłabło. Wojna w Ukrainie. Media: Berlin głównym sponsorem rosyjskiego faszyzm "Niemcy stały się - dzięki gazociągowi przez Bałtyk - głównym sponsorem nowego rosyjskiego faszyzmu" - podkreślił autor, były długoletni korespondent "FAZ" w Warszawie i Kijowie. Zachód musi już teraz przygotować się na czas po ukraińskiej ofensywie. Gdy walki ucichną, wzrośnie pokusa przeznaczenie środków finansowych na inne projekty niż broń. Schuller ostrzega, że jak długo Putin rządzi w Moskwie, tak długo Rosja pozostanie państwem rozbójniczym. Może odbudować swoją nadwyrężoną armię i ponownie uderzyć. Skutki podbicia przez Rosję Ukrainy byłyby dla Europy i NATO katastrofalne. Putin stałby się "najpotężniejszym rosyjskim przywódcą od czasów Stalina". Mógłby zająć się realizacją swoich celów - odbudowy Związku Sowieckiego, wypchnięciem Ameryki z Europy Środkowej, a może z całego kontynentu. Państwa europejskie, w tym także Niemcy mogłyby stać się "trabantami Rosji". "Przyjęcie Ukrainy do NATO i parasol nuklearny zapobiegną wojnie" "Ukraina musi dostać wystarczającą, a więc znacznie większą niż teraz, ilość pieniędzy i broni, aby móc trwale odstraszać rosyjskie ataki konwencjonalne" - pisze Schuller. To będzie dużo kosztować, ale nie zrujnuje Europy - uważa dziennikarz "FAZ". Zdaniem komentatora Ukraina potrzebuje także parasola nuklearnego, który może zapewnić jej tylko NATO. Schuller polemizuje w tym miejscu z poglądem, że do NATO nie można przyjąć kraju, który jest w nierozwiązanym konflikcie terytorialnym z innym państwem. "Wchodząc do NATO, Ukraina nie tylko nie osłabiłaby bezpieczeństwa Sojuszu, lecz wzmocniłaby go. Nawet wtedy, gdy konflikt terytorialny z Rosją nie został jeszcze rozwiązany, ponieważ potencjał odstraszania Sojuszu może odwieść Putina od kolejnego ataku" - dowodzi niemiecki dziennikarz. "Tylko pod parasolem NATO Ukraina może pomóc w powstrzymaniu rosyjskiego imperium przed powrotem do środka Europy. Dlatego musi ona stać się członkiem NATO najpóźniej wtedy, gdy działania na froncie ulegną zamrożeniu" - wyjaśnia Schuller. "Wszystko trzeba zrobić przed wyborami w USA. Inaczej będzie za późno" Autor powołuje się na precedens RFN, która wstąpiła w 1955 roku do NATO, chociaż znajdowała się w konflikcie terytorialnym z kilkoma krajami sowieckiej strefy, w tym z Polską. Obietnica wsparcia ze strony Sojuszu uświadomiła kierownictwu w Moskwie, że będzie miało do czynienia z Ameryką, gdyby próbowało podpalić lont w Europie Środkowej. Podobnie byłoby dziś: gdyby Ukraina była członkiem NATO, Rosja nie mogłaby liczyć na to, że kawałek po kawałku opanuje ją, nie narażając się na egzystencjalne niebezpieczeństwo. Schuller przyznaje, że nie ma gwarancji, iż wszystkie kraje poprą przyjęcie Ukrainy, w związku z czym plan ten upadnie. Tym pilniejsze jest zdaniem autora szybkie działanie. "Jeśli nie NATO, to plan B - sojusz ochronny, odporny na weto, ponieważ złożony tylko z krajów 'chętnych'. Plany istnieją, rozmowy trwają. Jeśli nie uda się zrealizować tych planów przed wyborami w Ameryce, może być już za późno" - ostrzegł Konrad Schuller. Jacek Lepiarz, Redakcja Polska Deutsche Welle