Romney atakował Obamę zarzucając mu brak strategii powstrzymania fali ekstremizmu islamskiego w krajach muzułmańskich i powtarzał, że prezydent wykazuje słabość wobec państw wrogich Ameryce, takich jak Iran, lub jej rywali do światowego przywództwa. "Wyprowadzenie programu obrony antyrakietowej poza Polskę - to było niefortunne" Polska, obok Iranu, Afganistanu czy Chin, stała się jednym z wątków ostatniej prezydenckiej debaty, Mitt Romney zarzucił Barackowi Obamie, że ten popełnia błędy wobec swych sojuszników - wymienił Izrael i Polskę. Wypomniał m.in. prezydentowi odwołanie planu budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, realizowanego przez administrację poprzedniego prezydenta George'a W.Busha. - Wyprowadzenie programu obrony antyrakietowej poza Polskę, w sposób w jaki to zrobiliśmy, było niefortunne - mówił Mitt Romney. Zarzucił również Obamie doprowadzenie do napięć z Izraelem. - Musimy trzymać się swoich sojuszników - podkreślał kandydat Republikanów. "Iran największym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych" Głównym tematem debaty był jednak Bliski Wschód. Barack Obama zapewnił, że dopóki on jest prezydentem, Izrael może liczyć na pełne wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych, które "będą stały przy nim" jeśli zostanie zaatakowany. Podkreślił, że nie dopuści, aby Teheran zdobył broń nuklearną. Prezydent zaprzeczył pojawiającym się w ostatnim czasie doniesieniom, że Iran i USA zgodziły na bezpośrednie rozmowy o programie atomowym Teheranu. Mitt Romney zarzucił Obamie, że przez okres jego prezydentury Iran jest "o cztery lata bliżej" bomby jądrowej. Określił także ten kraj jako największe zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Obaj kandydaci rozmawiali również o sytuacji w świecie islamu. Romney pogratulował Obamie sukcesu w ujęciu Osamy bin Ladena i sukcesów w ściganiu Al-Kaidy, ale - jak podkreślił - zabijanie nie może być jedynym sposobem na radzenie sobie w tym rejonie świata. - Potrzebujemy wyczerpującej i solidnej strategii wobec świata muzułmańskiego, aby pomóc mu odrzucić ekstremizm - mówił kandydat republikanów. "Nie ma Pan zbyt dużego pojęcia o polityce zagranicznej" Kiedy jednak prowadzący debatę moderator Bob Schieffer pytał Romneya jakie konkretnie rozwiązania proponuje w poszczególnych kwestiach, okazywało się, że republikański kandydat przeważnie zgadza się z Obamą. Romney podkreślał, że zajmuje umiarkowane stanowisko wobec takich spraw jak wojna w Afganistanie i zbrojenia nuklearne Iranu. Zaznaczał, że opowiada się za pokojowymi rozwiązaniami, wykluczającymi użycie siły przez USA, czy przedłużanie amerykańskiej obecności wojskowej za granicą. Obama wytknął Romneyowi, że we wszystkich tych sprawach zajmował wcześniej inne stanowisko - sugerował rozwiązania konfrontacyjne i ryzyko wojny. - Problem z panem, gubernatorze, jest taki, że w wielu kwestiach wyrażał pan przedtem wszelkie inne możliwe opinie - powiedział. Obama stwierdził, że Romney nie ma zbyt dużego pojęcia o polityce zagranicznej. Debata wielokrotnie schodziła na problemy krajowe, kiedy obaj kandydaci podkreślali, że Ameryka nie może pełnić nadal roli hegemona na świecie bez rozwiązania swych problemów wewnętrznych, głównie wzmocnienia gospodarki. Dochodziło tu do częstych spięć między obu politykami - Obama zarzucał m.in. Romneyowi, że wypiera się tego co poprzednio powiedział, np. krytykując w 2009 r. ratowanie przed bankructwem koncernów samochodowych przez rząd. Dwaj rywale do Białego Domu przerywali sobie nawzajem i oskarżali o przekręcanie swoich wypowiedzi. W pierwszych komentarzach przeważają opinie, że debatę wygrał z niewielką przewagą Obama. Komentatorzy uważają jednak, że Romney też wypadł dobrze wykazując elokwencję i dobre przygotowanie do polemiki. Konserwatyści twierdzą, że występ kandydata Republikanów był "prezydencki", m.in. dzięki temu, że przedstawiał się on jako rozważny "kandydat pokoju". Sondaż CNN: Trzecią debatę wygrał Obama Według sondażu przeprowadzonego bezpośrednio po poniedziałkowej debacie przez telewizję CNN, przewagę miał obecny prezydent Barack Obama. Zdaniem 48 proc. widzów debatę wygrał Obama, natomiast 40 proc. wskazało jako zwycięzcę Mitta Romneya. Jednak na pytanie na którego z kandydatów, po debacie, oddał(a)byś swój głos, 24 proc. wskazało na Obamę a 25 proc. na Romneya. Natomiast 64 proc. oglądających debatę oceniło, że Obama był stroną atakującą. Reuter wskazuje, że żaden z kandydatów nie zadał decydującego ciosu ani nie popełnił rażącej gafy podczas trwającej 90 minut debaty na uniwersytecie Lynn, w Boca Raton. Obama od samego początku agresywnie atakował Romneya krytykując republikańskiego rywala za brak pomysłów w dziedzinie polityki wobec Bliskiego Wschodu, natrząsał się z jego apelu o więcej okrętów dla marynarki wojennej USA i oskarżał Romneya o chęć powrotu do polityki z czasów zimnej wojny - podkreśla Reuter. Komentatorzy zauważyli też, że debata kilkakrotnie zbaczała na politykę wewnętrzną, mimo, że miała być poświęcona sprawom zagranicznym. Romney starał się podeprzeć swoje argumenty twierdzeniami, że Obama naraził na szwank odrodzenie gospodarki amerykańskiej wysokim bezrobociem i wzrastającym zadłużeniem.