Mniej więcej cztery miesiące temu w Cottbus pojawiły się kasy "przeważnie dla polskich klientów" i "przeważnie dla niemieckich klientów". Jak mówi portalowi stały klient sklepu, kasa "polska" jest jedna, a "niemieckich" - aż trzy. Ta pierwsza jest zwykle zatłoczona, natomiast niemieckie zwykle stoją puste. Nie wiadomo, skąd się wziął pomysł na "segregowane" kasy. - Sądzę, że nie chodzi tu o jakąś dyskryminację. Po prostu do tej Edeki przyjeżdża naprawdę mnóstwo Polaków, którzy robią wielkie domowe zakupy - chemiczne czy żywnościowe. Z kolei Niemcy robią tam raczej drobniejsze zakupy. I denerwowali się, że muszą stać w kolejkach z Polakami. Fakt, bywało, że stał Niemiec z małym koszykiem, a za nim Polacy kupujący na palety - mówi WP jeden z klientów. "Nie chodziło o dyskryminację Polaków" Niemiecka sieć handlowa Edeka przeprosiła za utworzenie w jednym ze swoich sklepów oddzielnych kas dla Niemców i Polaków. W sprawie interweniowała polska ambasada w Berlinie. Zażądała wyjaśnień od niemieckiego koncernu. W liście przesłanym do polskiej placówki firma przeprosiła za to, że w czasie wyprzedaży w filii w Cottbus utworzono oddzielne kasy dla Polaków i Niemców. Przyznano, że mogło to sprawiać wrażenie dyskryminacji. "Nie było to naszym celem. Nie chodziło o dyskryminację Polaków, tylko o próbę usprawnienia handlu" - napisała dyrektor niemieckiej firmy do spraw komunikacji i marketingu, Melanie Steinsiek. Zapewniła, że polscy klienci są mile widziani i mogą płacić za zakupy we wszystkich kasach. Poza tym w Edeka w Cottbus uruchomiono jedną kasę z polską obsługą. W tym samym sklepie miało też dochodzić do innej formy dyskryminacji. Wyprzedaż towarów dla Polaków odbywała się we wtorki, natomiast dla Niemców - w czwartki. Ten podział również zlikwidowano.