Sprawę opisuje "The Guardian". Jak czytamy, do zdarzenia doszło na Compass Cay - jednej z wysp na Bahamach. Rodzina ośmiolatka spędzała tam urlop, kiedy nagle chłopiec został zaatakowany przez trzy rekiny wąsate. Zwierzęta zaczęły szarpać nogi ośmiolatka, a jego rodzina szybko rzuciła mu się na ratunek. "To było jak scena ze 'Szczęk'" - wskazał w rozmowie z gazetą ojciec ofiary. "Było mnóstwo krwi. Syn powiedział do mnie: Tato, nie chcę umierać" - relacjonuje wydarzenia 44-latek. Rekiny wąsate są względnie łagodne Chłopca udało się odciągnąć od rekinów. Trafił on do szpitala, gdzie przeszedł trzygodzinną operację. Teraz wraca do zdrowia. Jak czytamy, całe zajście miało miejsce, kiedy rodzina pływała wśród rekinów zamieszkujących lagunę. W sprawie wypowiedziała się firma organizująca wycieczki z przewodnikiem po wyspie, która wskazuje, że w trakcie ataku rodzina zaatakowanego ośmiolatka przebywała w tej części laguny, która nie jest odwiedzana podczas organizowanych wycieczek. Rodzina nie miała także przewodnika. Organizator wycieczek wskazał także, że rekiny, które zaatakowały, to spokojne osobniki żerujące na dnie. "Nie atakują ludzi, 'chyba, że są niewłaściwie traktowane'" - zastrzeżono. Rzeczywiście, rekiny wąsate - zagrożone wyginięciem - są względnie łagodne. W takich regionach jak Bahamy można je często zobaczyć, jak pływają między ludźmi. Rekiny te pozwalają zbliżyć się do siebie, nie atakują, kiedy same nie czują się zagrożone. W historii jednak odnotowano sprowokowane i niesprowokowane ataki tych rekinów. Ruch turystyczny w naturalnych środowiskach ich funkcjonowania radykalnie zwiększa tę liczbę.