Hatfill uważa, że prowadzący śledztwo złamali prawo, przekazując mediom informacje na jego temat, a także mówiąc o nim jako o osobie szczególnego zainteresowania. - Chcę spojrzeć Amerykanom prosto w oczy i zadeklarować, że to nie ja zabijałem, rozsyłając bakterie wąglika. Nic nie wiem o atakach wąglikiem i nie mam nic wspólnego z tą ohydną zbrodnią - zapewniał Hatfill, dodając, że śledztwo prowadzone przez agentów FBI zrujnowało jego życie. Doktor Hatfill pracował dla amerykańskiego Instytutu Medycyny Wojskowej, gdzie prowadzone są badania nad bronią biologiczną. FBI podejrzewa go o udział w rozsyłaniu listów z wąglikiem, którego mógł zdobyć właśnie podczas współpracy z wojskiem. Po otrzymaniu listów z zarodnikami wąglika rozsyłanych w Stanach Zjednoczonych tuż po atakach z 11 września zmarło 5 osób, a 20 trafiło do szpitali.