Jak podkreśla redaktor naczelny "Tima’a", który osobiście dokonuje wyboru, człowiek roku to ktoś, kto wywarł największy wpływ na wydarzenia na świecie - niezależnie czy wpływ ten jest pozytywny czy negatywny. "Time" staje więc przed niezwykle ważnym wyborem - bronić suwerenności gazety i wybrać człowieka, którego czyny faktycznie zaciążyły na pierwszym roku nowego wieku, narażając się na utratę części czytelników i reklamodawców, czy narazić się na podejrzenia o kierowanie się względami marketingowymi i wybrać kogoś innego: może prezydenta - ale George W. Bush był już Człowiekiem Roku 2000; może burmistrza Nowego Jorku Rudolpha Giulianiego - tej kandydaturze sprzeciwiają się ludzie mówiący, że jego wpływ ograniczony jest do samego Nowego Jorku; a może strażaków, którzy pospieszyli z pomocą ofiarom zamachu na WTC? Ta kandydatura wydaje się być najmniej kontrowersyjna. Człowieka Roku poznamy jeszcze dzisiaj. W przeszłości przyznano to miano miedzy innymi Hitlerowi i Homeiniemu.