- Sprawę tę przekazałem już kancelarii prawniczej. Jeśli okaże się, że są jakiekolwiek podstawy prawne, jesteśmy zdecydowani na złożenie pozwu - powiedział prezes Szklarski. Czy pozew powstanie, powinno się okazać mniej więcej za dwa tygodnie. Jeśli tak, firma ze Skawiny będzie się w nim domagała odszkodowania. Zdaniem prezesa Orlando Travel droga nr 85 we Francji, na której doszło do wypadku, nie była dostatecznie dobrze oznakowana. - Gdyby na tej drodze była bramka wysokościowa otwierana kartą chipową, wjazd autokarem bez zezwolenia byłby niemożliwy. Da się to zrobić? Da. Dlaczego tego nie zrobiono wcześniej? Dlaczego nie ma tam ani jednego czarnego punktu, który świadczyłby o tym, że wjechanie na tę trasę grozi śmiercią? - pyta Szklarski. - Nie może być tak, że wynajmuję firmę transportową i czekam, czy komuś nie przyjedzie do głowy pokusa, żeby tą drogą pojechać. Jeśli jest niebezpieczny odcinek, powinien być maksymalnie oznaczony - dodał. Według Szklarskiego mimo że na drodze jest zakaz wjazdu dla autokarów, ignorują go setki tych pojazdów. Prezes Orlando Travel powiedział, że kierowcy, który w momencie katastrofy prowadził autokar, tzw. drogę Napoleona wskazał GPS, choć pilotka nakazała mu jechanie objazdem. Szklarski dodał, że w programach pielgrzymek organizowanych przez jego biuro nie są wskazywane konkretne drogi i ich oznaczenia, ale wypisane są miejscowości, do których mają dotrzeć podróżni. Do wypadku polskiego autokaru z pielgrzymami doszło 22 lipca we francuskich Alpach. Autokar uderzył na zakręcie w barierkę i stoczył się kilkadziesiąt metrów w dół, w dolinę rzeki. Zginęło 26 osób, 24 zostały ranne.