Mówiąc o EPL Orban ocenił, że trzeba powrócić na szlak wytyczony przez ojców założycieli i b. kanclerza RFN Helmuta Kohla - do wartości, odwagi i charakteru - aby także opcja chrześcijańsko-konserwatywna miała swoje miejsce w europejskiej polityce i by tak myślący ludzie byli reprezentowani w Europie, "bo teraz takich nie ma". Zdaniem Orbana EPL przeżywa kryzys, a jej jedynym celem jest obecnie to, by "przypadkiem nas nie oskarżono w prasie europejskiej albo na forum europejskim". W ostatnich latach "straciliśmy charakter, porzuciliśmy nauki ojców założycieli, staliśmy się europejską rodziną partii, która nie ma charakteru, nie ma własnej woli, jest nieustannie ostrożna i kalkulująca, i praktycznie tak tańczymy, jak nam zagrają socjaliści i liberałowie" - powiedział premier Węgier. Nawiązując do swych niedawnych rozmów z ministrem spraw wewnętrznych Włoch Matteo Salvinim, Orban dodał, że ochrona granic nie jest sprawą partyjną i jest mu wszystko jedno, czy rząd pragnący je chronić plasuje się na prawo czy na lewo od Fideszu - "liczy się tylko jedno: że chce ochronić granice Europy, bo są naszymi wspólnymi granicami". "Komunistyczne tempo" w Parlamencie Europejskim Wtorkową debatę w Parlamencie Europejskim nad projektem rezolucji wzywającej do uruchomienia wobec Węgier art. 7 unijnego traktatu nazwał absurdalną. Podkreślił, że 8 kwietnia były na Węgrzech wybory parlamentarne, w których Węgrzy zdecydowali, jak ma być. Tymczasem teraz PE chce "nadpisać" decyzję podjętą przez Węgrów i zmusić rząd, by zamiast niej realizował to, "co chcą na nas wymusić". Według Orbana "tak, jak teraz niektórzy, rozmawiano z nami w czasach komunistycznych". "Co z tego, że jesteśmy nie w Związku Sowieckim, tylko w PE" - podczas debaty stosuje się pouczanie, groźby, "komunistyczne tempo" - powiedział. Podczas wtorkowej debaty sprawozdawczyni projektu rezolucji Judith Sargentini (Zieloni) przekonywała, że nie ma innego wyjścia niż sięgnięcie po artykuł 7 wobec Węgier. Podkreśliła, że podpisując traktat unijny, wszystkie kraje członkowskie zobowiązały się go szanować i bronić unijnych wartości. "Czy wszystkie się z tego wywiązują? Obawiam się, że nie. Rząd Węgier uciszył niezależne media, nałożył kaganiec na świat akademicki, zastąpił sędziów takimi, którzy są bliżsi rządzącej partii, zdecydował, które Kościoły mogą działać, a które nie" - mówiła. Orban podczas debaty przekonywał, że Węgry "nie poddadzą się szantażowi". "Będziemy bronić granic, zatrzymywać nielegalną migrację, bronić naszych praw" - mówił. Wyraził przekonanie, że głosowanie nad rezolucją to kara za postawę Budapesztu wobec problemu migracji. Jak zaznaczył, sprawozdanie PE stanowi obrazę dla jego kraju i obraża honor węgierskiego narodu.