"To bardzo niebezpieczna propozycja" - ocenił Orban w trakcie debaty w PE, nawiązując do raportu, nad którym europosłowie będą głosować w środę. Jego zdaniem niektóre jego elementy nie są zgodne z traktatami UE. Skrytykował m.in. propozycję utworzenia przez Komisję Europejską niezależnego mechanizmu, który kontrolowałby przestrzeganie przez kraje UE fundamentalnych praw i wolności. Jak dodał, Węgry nie chcą kurateli politycznej. "Nie chcemy żyć w Europie, gdzie ograniczane są swobody obywatelskie, () gdzie są podwójne standardy" - podkreślił Orban. Tłumaczył, że z własnego doświadczenia wie, "co to znaczy być obywatelem drugiej kategorii i czym są podwójne standardy". "Wiemy, że za nami stoją miliony obywateli, którzy uważają, że powinniśmy mieć Europę wolności" - dodał. Po przemówieniu na sali słuchać było zarówno oklaski, jak i buczenie oraz gwizdy. W raporcie zagrożono, że jeśli władze w Budapeszcie zignorują jego zalecenia, to PE rozważy wniosek o wszczęcie procedury na podstawie artykułu 7 traktatu UE, zgodnie z którym za poważne naruszenie zasad demokratycznych mogą grozić sankcje, łącznie z zawieszeniem prawa głosu kraju w Radzie UE. Według Orbana w raporcie nie wspomniano o reformach na Węgrzech. "Nasza gospodarka się rozwija, bezrobocie spada, rosną wynagrodzenia. Jesteśmy karani zamiast być wynagradzani" - powiedział premier. Przyznał, że nie ma złudzeń co do wyniku środowego głosowania. "Wiem, że socjaliści, liberałowie, Zieloni będą głosować przeciwko Węgrom oraz że przyjaciele będą nas bronić" - powiedział. Wcześniej szef KE Jose Manuel Barroso apelował do węgierskiego rządu o zaangażowanie się w dialog z PE. Poinformował, że KE od początku śledziła proces tworzenia konstytucji na Węgrzech i od początku pewne jej elementy budziły obawy. Ostatnie wątpliwości dotyczą szczególnie trzech zmian w uchwalonej w marcu "czwartej poprawce" do konstytucji. Chodzi o możliwości wprowadzenia nowego podatku, jeśli Węgry zostaną ukarane finansowo przez sąd UE za łamanie unijnego prawa, możliwości przenoszenia przez szefa Narodowego Urzędu Sądownictwa kategorii spraw z jednego sądu do innego oraz zakazu prowadzenia kampanii wyborczych w mediach komercyjnych. Władze w Budapeszcie zaproponowały usunięcie z konstytucji poprawek dotyczących nakładania nowych podatków i przenoszenia spraw z jednego sądu do innego - poinformował Barroso. Odniósł się też do zakazu prowadzenia kampanii w prywatnych mediach. "W tej sprawie wciąż trwają dyskusje między KE a władzami Węgier. 28 czerwca premier Orban wysłał pismo do KE, w którym zadeklarował gotowość rządu do rozwiązania tej sytuacji" - dodał Barroso. Ostro o sytuacji w Węgrzech wypowiedział się lider socjalistów i demokratów Hannes Swoboda. Swoje słowa skierowała do Orbana. "Rozczarowało mnie pańskie przemówienie. To nieprawda, że lewica jest przeciwko Węgrom. Jesteśmy za praworządnością na Węgrzech" - podkreślił. "Skoro życie na Węgrzech jest tak wspaniałe, to dlaczego tak wielu młodych i wykształconych opuszcza ten kraj? Dlaczego nie ma zagranicznych inwestycji, skoro podobno gospodarka kwitnie? Dlaczego demokracja i partie polityczne są kwestionowane na Węgrzech?" - pytał zwracając się do premiera Węgier. Lider liberałów Guy Verhofstadt podkreślił, ze sprawozdanie nie jest wymierzone przeciwko obywatelom Węgier. "Bronimy demokracji węgierskiej w interesie obywateli Węgier" - powiedział. Podobnego zdania jest przedstawicielka frakcji Zielonych Ulrike Lunacek. "Rząd wprowadzając zmiany w konstytucji stworzył atmosferę strachu, np. jeśli chodzi o mniejszości. Dlaczego na przykład rząd popierał prezentera telewizji, który porównywał Romów do małp?" - pytała. W ocenie chadeka Franka Egela, w raporcie chodzi m.in. o to, by zastanowić się, jak należy rządzić, mając dwie trzecie głosów w parlamencie. Według rumuńskiej liberałki Renate Weber raport świadczy o tym, że "to, co się dzieje w jednym kraju UE, nie jest obojętne pozostałym państwom". "Niech pan Orban nie postępuje jak pan Erdogan" - mówiła. Po stronie Orbana opowiedziała się część polskich europosłów. Ryszard Legutko (PiS) ocenił, że żaden z zarzutów sformułowanych w raporcie "nie zgadza się z tym, co dzieje się na Węgrzech". Krytykował "dyskryminujące podejście" do tego kraju. Polski europoseł Jacek Kurski (Solidarna Polska) przeprosił Orbana za debatę i "skandaliczny raport". "Jestem pewien, że ojcowie założyciele Europy przewracają się dzisiaj w grobie, widząc jak strasbursko-brukselska dyplomacja wdziera się z butami w życie wolnych i suwerennych Węgier" - powiedział. "To jest zemsta za skuteczny konserwatyzm, który premier Orban wprowadza na Węgrzech" - dodał. Orbana bronił też europoseł Jacek Protasiewicz (PO). Impulsem do przygotowania raportu komisji europarlamentu na temat Węgier były reformy konstytucyjne w tym kraju po objęciu rządów przez Orbana i jego konserwatywną partię Fidesz, która ma ponad dwie trzecie miejsc w węgierskim parlamencie. W raporcie skrytykowano m.in. najnowszą, tzw. czwartą poprawkę do węgierskiej konstytucji, uchwaloną w marcu tego roku. W dokumencie sformułowano około 40 zaleceń dla węgierskich władz. Wezwano do usunięcia z konstytucji tych zapisów, które zostały zakwestionowane przez sąd konstytucyjny tego kraju, a także do ograniczenia reform konstytucji i do regulowania takich dziedzin, jak rodzina, sprawy socjalne, fiskalne i budżetowe zwykłymi ustawami. Ze Strasburga Julia Potocka i Łukasz Osiński