Bractwo Muzułmańskie "Naród odrzuca wszelkie częściowe rozwiązania zaproponowane wczoraj przez szefa reżimu (Mubaraka) i nie godzi się na alternatywę wobec odejścia" - napisano w komunikacie. Mubarak powiedział we wtorek wieczorem, że nie będzie kandydował w najbliższych wyborach prezydenckich, a pozostałe 8 miesięcy swego mandatu zamierza wykorzystać na przygotowanie pokojowego przekazania władzy, m.in. poprzez wprowadzenie zmian do konstytucji. ElBaradei Egipski opozycjonista, laureat pokojowego Nobla Mohamed ElBaradei obawia się, że w jego kraju może dojść do rozlewu krwi i oskarża rząd prezydenta Hosniego Mubaraka o stosowanie "taktyki zastraszania". Po środowych starciach w Kairze między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Egiptu ElBaradei, były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, powiedział rozgłośni BBC: -Jestem wyjątkowo zaniepokojony (...) to jeszcze jeden symptom wskazujący, że przestępczy reżim dokonuje aktów przestępczych. - Obawiam się, że przekształci się to w rozlew krwi - dodał ElBaradei, nazywając zwolenników prezydenta Mubaraka "bandą zbirów". W środę po południu setki zwolenników rządzącego od 30 lat Mubaraka pojawiły się na placu Tahrir w centrum stolicy, gdzie tysiące przeciwników prezydenta dziewiąty dzień z rzędu domagają się jego odejścia. Według świadków, sympatycy Mubaraka z kijami i batami wjechali na koniach i wielbłądach między protestujących na placu. Uczestnicy zamieszek używali kijów i kamieni. Informator agencji Reutera wyraził opinię, że niektórzy zwolennicy Mubaraka, odpowiedzialni za środowe walki, to w rzeczywistości funkcjonariusze policji w cywilu. Władze zdementowały te doniesienia. -To bandyci z (rządzącej) Partii Narodowo-Demokratycznej. Stałem przy wejściu na plac Tahrir, gdzie tworzyliśmy żywy mur, kiedy grupa rzuciła się na nas, a potem zostałem uderzony kamieniem - powiedział jeden z demonstrantów, który został raniony w głowę.