Brytyjska premier Theresa May obroniła się w środę przed wnioskiem o udzielenie jej wotum nieufności jako przewodniczącej Partii Konserwatywnej. Sojusznicy szefowej rządu zgromadzili 200 głosów; 117 posłów domagało się jej rezygnacji. Wynik głosowania jest dla May gorszy od spodziewanego, bo wypowiedziało jej posłuszeństwo aż 37 proc. posłów jej ugrupowania, co pogłębi fundamentalny problem szefowej rządu: niekorzystną arytmetykę parlamentarną, z której wynika, że jej rząd nie jest w stanie uzyskać większości głosów w Izbie Gmin dla proponowanej umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Dotychczas mniejszościowa administracja May polegała na wsparciu 10 posłów północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP), ale w ostatnich tygodniach ugrupowanie to zaostrzyło jednak swoją opozycję wobec negocjowanej treści porozumienia z UE. Jak podkreślano, w ocenie ugrupowania jest ono niekorzystne dla Wielkiej Brytanii i może zagrażać jedności Zjednoczonego Królestwa przez możliwość wprowadzenia za pomocą mechanizmu awaryjnego (tzw. backstop) nieco innego porządku prawnego dla Irlandii Północnej. Szef klubu parlamentarnego DUP w Westminsterze Nigel Dodds był ostrożny w wypowiedziach na temat wyniku środowego głosowania i nie był skłonny zadeklarować poparcia swojej partii dla szefowej rządu. "Nie sądzę, żeby to głosowanie tak naprawdę wiele zmieniało, jeśli chodzi o arytmetykę (parlamentarną) i to nas niepokoi" - przyznał. "(Premier) rozumie - tak myślę - jakie są nasze obawy dotyczące prawnie wiążącej natury bezterminowych ustaleń, do których przestrzegania bylibyśmy zobowiązani oraz wynikających z tego trudności dla Irlandii Północnej" - tłumaczył, dodając, że "dopiero zobaczymy, czy (w odpowiedzi na to) przedstawi coś, co w jakiejś mierze zmieniłoby tę sytuację". "Sygnały, które dochodzą nas z Europy i rządów niektórych państw członkowskich nie brzmią zbyt obiecująco, ale z drugiej strony (May) złożyła dzisiaj pewne zobowiązania wobec komisji 1922 (posłów Partii Konserwatywnej) i nas, więc poczekamy i zobaczymy" - zakończył. "Premier straciła większość w parlamencie" Znacznie ostrzej wypowiadał się lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn, który podkreślił że "premier straciła swoją większość w parlamencie, jej rząd jest pogrążony w chaosie i nie jest w stanie przedstawić porozumienia w sprawie brexitu, które spełnia oczekiwania całego kraju". Jak zaznaczył, "jest jasne, że (szefowa rządu) nie jest w stanie wynegocjować z Europą niezbędnych zmian" w umowie wyjścia z Unii Europejskiej, które umożliwią zwycięstwo w Izbie Gmin i w efekcie powinna oddać kontrolę nad procesem parlamentowi. "Partia Pracy jest gotowa rządzić w imieniu całego kraju i doprowadzić do porozumienia, które będzie chroniło standard życia i prawa pracownicze" - zapewnił Corbyn. Jego ugrupowanie utrzymuje co najmniej niejednoznaczne stanowisko wobec brexitu nawołując do zachowania bliskich relacji ze Wspólnotą, ale jednocześnie sugerując szereg rozwiązań, które mogłyby być trudne do zaakceptowania dla Unii Europejskiej. W ostatnich tygodniach część posłów Partii Pracy zaczęła otwarcie popierać kampanię za organizacją drugiego referendum w sprawie brexitu. Jednak preferowanym scenariuszem dla liderów laburzystów jest wciąż próba przejęcia władzy w kraju przez doprowadzenie do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Sam Corbyn wielokrotnie zapewniał także, że laburzyści zamierzają uszanować wynik referendum z 2016 roku. Corbyn zaznaczył jednocześnie, że dopóki szefowa rządu podejmuje dalsze próby uzyskania niezbędnych ustępstw to byłoby "nielogiczne", aby jego partia popierała wniosek o udzielenie wotum nieufności dla rządu May. W słowach nie przebierali także przedstawiciele jednoznacznie pro-europejskiej opozycji. Premier Szkocji i liderka Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Nicola Sturgeon oceniła, że wyjście May obronną reką z procesu głosowania nad wotum nieufności dla jej rządów w Partii Konserwatywnej jest jedynie "pyrrusowym zwycięstwem premier, która sama przyznała, że jej czas urzędowania jest ograniczony". "Ona może na razie tkwić na stanowisku lidera torysów, ale jej władza została ostatecznie nadszarpnięta" - oceniła, wskazując, że "w każdej normalnej sytuacji, pozycja premier byłaby nie do utrzymania" po tym, jak blisko 40 proc. posłów Partii Konserwatywnej zagłosowało przeciwko jej władzy w ugrupowaniu. Sturgeon zaznaczyła, że "koszty dla Szkocji wynikające z władzy Westminsteru i bycia na łasce wojny domowej w Partii Konserwatywnej nigdy nie były klarowniejsze". Jak zapewniła, SNP jest gotowe poprzeć każdą propozycję obejmującą przeprowadzenie ponownego referendum w sprawie brexitu, które zakłada opcję pozostania w Unii Europejskiej. "Naszym priorytetem jest zrobienie wszystkiego, co tylko możemy, aby powstrzymać brytyjski rząd przed zrzuceniem Szkocji z brexitowego klifu, co wyrządziłoby tak wiele szkód dla miejsc pracy, społeczności i standardów życia" - zapowiedziała. Lider pro-europejskich Liberalnych Demokratów Vince Cable również zaapelował o organizację drugiego referendum, argumentując, że proponowane przez premier May porozumienie nie ma szans na uzyskanie większości w Izbie Gmin. "(Premier) powinna pokazać prawdziwe przywództwo polityczne, kierując to pytanie ponownie do opinii publicznej" - powiedział. Procedura wyrażenia wotum nieufności dla szefowej ugrupowania jest czym innym niż wotum nieufności dla całego rządu, nad którym głosowaliby wszyscy posłowie zasiadający w Izbie Gmin. Opozycyjna Partia Pracy zapowiadała w ostatnich dniach, że złoży taki wniosek "w odpowiednim momencie", ale nie sprecyzowała, kiedy to może nastąpić. Z Londynu Jakub Krupa