Hadż i dwaj inni Sudańczycy w piątek nad ranem przylecieli na pokładzie amerykańskiego samolotu wojskowego do Chartumu. Operator od 16 miesięcy prowadził strajk głodowy. Z samolotu został wyniesiony na noszach i przewieziony prosto do szpitala. Mówiąc o warunkach w Guantanamo, Hadż ocenił, że "z dnia na dzień jest coraz gorzej". Jak zaznaczył, strażnicy nie zezwalają więźniom na praktyki religijne i lekturę Koranu. Według amerykańskich wojskowych Hadż był kurierem zbrojnej organizacji islamskiej, czemu zaprzeczał jego adwokat. Zarzucano mu też przygotowywanie nagrań szefa Al-Kaidy, Osamy bin Ladena. Sam dziennikarz utrzymuje, że trafił do Guantanamo, ponieważ USA są wrogie jego stacji, która donosiła o przypadkach naruszeń praw człowieka przez USA w Afganistanie. Tak samo uważało wielu jego zwolenników, a uwięzienie Hadża i przetrzymywanie go bez postawienia zarzutów budziło protesty na całym świecie. Hadż został aresztowany w grudniu 2001 roku przez władze pakistańskie, gdy próbował dostać się do Afganistanu, by relacjonować zbrojną interwencję USA w tym kraju. Pentagon oficjalnie nie skomentował zwolnienia Hadża, ale jeden z wysokich przedstawicieli ministerstwa obrony powiedział anonimowo, że Sudańczyk "nie wyszedł na wolność, ale został przekazany sudańskim władzom". Z uwolnienia Hadża cieszy się organizacja Reporterzy bez Granic (RSF), według której "amerykańskie władze nigdy nie udowodniły jego udziału w działalności kryminalnej". "Jego przypadek to kolejny przykład bezprawia, jakie panuje w Guantanamo" - głosi komunikat RSF. Więzienie dla podejrzanych o terroryzm, schwytanych głównie w Afganistanie i Pakistanie, otwarto w amerykańskiej bazie na Kubie w 2002 roku. Od tego czasu przez obóz przewinęło się ok. 800 podejrzewanych o terroryzm; 275 przebywa tam w dalszym ciągu.