Odgłosy ostrzału artyleryjskiego i moździerzowego słychać było przez około pięć minut, nastąpiło ponad 50 wystrzałów. Ograniczone naloty na Irak będą kontynuowane w ciągu najbliższych dwóch lub trzech dni w ramach przygotowań do głównego uderzenia. Z ostatnich doniesień wynika, że w nalotach zginął jeden cywil, a wielu jest rannych. Jak oświadczył w Kuwejcie amerykański dowódca wojskowy, który zastrzegł sobie anonimowość, kolejne naloty będą wzmocnioną wersją bombardowań, podejmowanych przez ostatnie lata w ramach egzekwowania strefy zakazu lotów nad południowym Irakiem. - To będzie tak jak Southern Watch na sterydach - powiedział. Southern Watch (Południowa Straż) to kryptonim alianckiego dozoru lotniczego nad południową strefą zakazu lotów. Ofiary wsród irackich cywili W wyniku amerykańskiego ataku dzisiaj nad ranem zginęła co najmniej jedna osoba, oświadczył w południe w Bagdadzie minister informacji Muhammad Said Kazim as-Sahaf. Rannych zostało - zdaniem ministra wielu irackich cywilów. Minister kategorycznie zaprzeczył na konferencji prasowej jakoby Irak dysponował rakietami Scud. Według informacji, podanych w Kuwejcie, pięć irackich rakiet - prawdopodobnie Scudów - miało zostać wystrzelonych z Iraku w kierunku Kuwejtu. Część z nich została strącona przez amerykańskie pociski Patriot. - Nasza armia nie ma Scudów - mówił as-Sahaf. Iracki minister podał, że w wyniku nalotów amerykańskich w Bagdadzie ucierpiał budynek stacji radiowo-telewizyjnej, siedziba urzędu celnego a także podmiejska dzielnica willowa, zamieszkała wyłącznie przez ludność cywilną. Budynki rządowe w chwili nalotu były puste. Wcześniej inny przedstawiciel irackiego resortu informacji mówił, że celem ataku na Irak stały się nie tylko obiekty wojskowe lecz także i cywilne. Szereg cywilnych obiektów zostało zbombardowanych w podbagdadzkim rejonie Dury. Tam także obrażenia odniosło "wielu" cywilów - powiedział urzędnik irackiego ministerstwa. W Durze, miejscowości położonej na południowy wschód od Bagdadu, znajduje się jedna z większych irackich rafinerii ropy naftowej. Według rzecznika brytyjskich sił zbrojnych celem rakiet Tomahawk wystrzelonych z czterech okrętów był prywatny dom w Bagdadzie, w którym odbywało się spotkanie 5 osób. Rzecznik nie ujawnił, kim byli ci ludzie, jednak prawdopodobnie chodziło o przedstawicieli najwyższych irackich władz. Więcej światła na ten zaskakujący atak rzuca amerykański dziennik "The Washington Post". Na cztery godziny przed upłynięciem terminu ultimatum, szef CIA George Tenet powiedział prezydentowi George'owi W. Bushowi, że tę wojnę można rozpocząć i skończyć jedną celną salwą. Agencja dowiedziała się, że w jednym z domów w południowym Bagdadzie odbędzie się spotkanie Saddama Husajna z grupą najbliższych doradców. Narada ta miała trwać co najmniej kilka godzin, zanim iracki przywódca wyruszyłby do następnej kryjówki. Wtedy Bush podpisał rozkaz uderzenia. Przedstawiciel irackiego Ministerstwa Informacji. Udaj al-Taei twierdzi, że celem ataku na Irak stały się nie tylko obiekty wojskowe lecz także i cywilne. - Szereg cywilnych obiektów zostało zbombardowanych w rejonie Dury - tam także obrażenia odniosło "wielu" cywilów - powiedział al-Taei. W Durze, miejscowości położonej na południowy wschód od Bagdadu, znajduje się jedna z większych irackich rafinerii ropy naftowej. Informacji irackiej o cywilnych ofiarach dzisiejszego ataku nie potwierdziły inne źródła. Husajna nie udało się zlikwidować? Obserwatorzy w USA doszli do wniosku, że w przemówieniu do narodu wystąpił prawdziwy iracki dyktator, a nie jego sobowtór. Inni komentatorzy zwracają jednak uwagę, że podczas telewizyjnego wystąpienia twarz Saddama Husajna wyglądała nieco inaczej niż w przekazach sprzed kilku dni. Na przykład posiwiały mu wąsy. Może to oznaczać, że oświadczenie wygłosił sobowtór. Wiadomo zresztą, że Saddam Husajn może mieć nawet kilkunastu sobowtórów. W ataku na bunkier, gdzie miał przebywać Saddam, użyto trzech tuzinów pocisków manewrujących Tomahawk, wystrzelonych z okrętów amerykańskich na wodą Zatoki Perskiej i Morza Czerwonego oraz specjalnych, ważących tonę, bomb do penetrowania niszczenia bunkrów, tzw. bunker busters. Pentagon planuje przeprowadzenie w ciągu najbliższych 24godzin kolejnych ataków lotniczych na "wybrane cele" w Iraku,tj. głównie zbombardowanie stanowisk obrony przeciwlotniczej i centrów dowodzenia i kontroli oraz dalszych obiektów, w których mogą przebywać przywódcy kraju. Planuje się też zajęcie irackich stacji radiowych i telewizyjnych, co może mieć kluczowe znaczenie w kampanii,częścią której jest wojna psychologiczna. Jak podał londyński "Times" w Internecie, w Iraku od wielu tygodni działa już słynny elitarny oddział amerykańskich sił specjalnych "Delta Force", który będzie próbował schwytać lub zlikwidować Saddama. Lista kryjówek z bronią B i C Stany Zjednoczone opracowały listę ponad 300 obiektów, w których może być ukryta broń masowego rażenia - donosi brytyjski dziennik "The Financial Times". Większość z tych placówek znajduje się w pobliżu Bagdadu, by Saddam Husajn mógł łatwiej kontrolować swoje arsenały. Miejsca te staną się celami amerykańskich ataków, ale nie bezpośrednich, a potem zajmą się nimi spec-grupy ekspertów poszukujących broni biologicznej i chemicznej. Jednak - jak zauważa "Financial Times" - wiele z tych obiektów trafiło na listę tylko dlatego, bo spełniało określone warunki. Na przykład jeden z budynków jest wystarczająco duży, by pomieścić wyrzutnie rakiet scud. Obiekt ten nie zniknął z wykazu celów, nawet wtedy, gdy jeden z oficerów wywiadu zanotował, że droga wiodąca do budynku jest zbyt wąska, by dowieźć nią rakiety. Amerykańscy wojskowi już w pierwszych dniach konfliktu chcą odciąć wszystkie podejrzane placówki od irackich centrów dowodzenia. Nie będą ich jednak bezpośrednio bombardować, by nie doszło do rozprzestrzenienia się gazów bojowych i środków biologicznych. Zamiast tego zniszczone zostaną linie telefoniczne i energetyczne oraz drogi. Możliwe jest również zrzucenie małych min, które same się uzbroją. Po dobie lub dwóch ładunki te zostaną automatycznie zdetonowane. Początek akcji na lądzie Amerykańskie siły lądowe rozpoczęły akcję na terytorium Iraku - poinformowało dzisiaj rano radio kuwejckie. Celem operacji jest prawdopodobnie zajęcie miejscowości Umm-Kasr na południu Iraku, w pobliżu granicy z Kuwejtem. Po irackiej stronie granicy - twierdzą naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Reutera - słychać było rano co najmniej dwadzieścia odgłosów wybuchów pocisków, prawdopodobnie moździerzowych. 3.30 - pierwsze wystrzały O godz. 3.30 w Bagdadzie rozległy się odgłosy pierwszych wystrzałów. Rzecznik Białego Domu Ari Fleischer powiedział nad ranem czasu warszawskiego, że rozpoczął się "ostateczny etap" rozbrajania Iraku. Amerykanie odpalili pociski rakietowe typu cruise. Był to atak na "elementy irackiego kierownictwa". Celem pierwszych ataków amerykańskich na Irak były ośrodki dowodzenia i kontroli armii irackiej - oświadczył rano w Kuwejcie rzecznik piechoty morskiej USA, płk Chris Hughes. - Jeśli potwierdzona zostanie skuteczność nalotów - dodał Hughes - zasadniczo wpłyną one na dalsze losy wojny. - Operacja ta sprowadzała się do "obcięcia głowy" systemowi dowodzenia armią Iraku - powiedział amerykański rzecznik. Amerykańskie bomby i pociski manewrujące uderzyły w czwartek nad ranem w określone cele w samym Bagdadzie oraz poza miastem, tam, gdzie - według informacji wywiadu amerykańskiego - miał znajdować się sztab dowodzenia armii irackiej i przebywać mieli iraccy dowódcy. Hughes ujawnił, że oprócz rejonu stolicy Iraku, celem były też instalacje wojskowe na południu tego kraju. Nie podał jednak szczegółów. Zasugerował też, że z nastaniem dnia nastąpi przerwa w działaniach wojskowych. Associatred Press pisze, że siły amerykańskie przeprowadziły "chirurgiczne uderzenie militarne" w pobliżu Bagdadu, kiedy wywiad USA powiadomił je, że mogą się tam znajdować przywódcy iraccy. Associated Press powołuje się na "wysokiego rangą przedstawiciela władz" i dodaje, że odmówił on podania, którzy z irackich przywódców byli celem ataku. Nie powiedział też, czy atak był skuteczny. Rzecznik sił brytyjskich powiedział nad ranem, że nie ma jeszcze rozkazu rozpoczęcia ataku na Irak przez amerykańsko-brytyjskie siły lądowe. W krótkim przemówieniu wygłoszonym o godz. 4.15 czasu polskiego prezydent George W. Bush powiedział, że rozpoczęło się, być może długi, wyzwalanie Iraku spod reżimu Husajna. Ostrzegł, że dyktator może użyć kobiet i dzieci jako żywych tarcz. - Rozpoczęliśmy pierwszą fazę rozbrajania Iraku - powiedział Bush. - Kampania nie będzie łatwa - dodał. Pierwsze amerykańskie powietrzne ataki na Irak miały na celu unieszkodliwienie Saddama Husajna, irackiego prezydenta - zgodnie twierdzą media i agencje informacyjne, które powołują się na źródła wojskowe. Pierwsze uderzenia zostały przeprowadzone przez samoloty B-1, B-2, B-52 i F-117. Dodatkowo Amerykanie wystrzelili pociski rakietowe z okrętów wojennych na Morzu Czerwonym i w Zatoce Perskiej oraz z baz lądowych. Celem ataków były obiekty w Bagdadzie i na południu od irackiej stolicy, które mają znaczenie wojskowe. Chodzi o to, by uniemożliwić Husajnowi prowadzenie wojny - twierdzą anonimowe źródła. Według telewizji CNN, pocisk rakietowy, wystrzelony z amerykańskiego bombowca typu stealth (trudno wykrywalnego przez radar) był wymierzony bezpośrednio w Saddama. Brak potwierdzenia tej informacji. Na razie nie wiadomo też, jakie są skutki nalotów. O godz. 2.00 w nocy czasu polskiego minął termin ultimatum prezydenta USA George'a W. Busha dla Saddama Husajna i jego synów. Ponieważ nie wyjechali z Iraku, atak na Irak może nastąpić w każdej chwili. Po upłynięciu ultimatum w sprawie opuszczenia kraju przez prezydenta Iraku Saddama Husajna, Biały Dom oświadczył, że inwazja na Bagdad rozpocznie się w momencie wybranym przez prezydenta George'a W. Busha. Stało się to ok. 3.45 naszego czasu, czyli ok 5.45 w Iraku. - Rozbrajanie reżimu irackiego rozpocznie się w momencie wybranym przez przez prezydenta - powiedział rzecznik Białego Domu Ari Fleischer krótko po upływie terminu ultimatum. Ok. 300 tys. żołnierzy amerykańskich i brytyjskich zgromadzonych na terenie Kuwejtu i gigantyczne bombowce B-52 czekają na sygnał do ataku. W stolicy Iraku panuje na razie spokój. Telewizja CNN pokazuje oświetlone ulice Bagdadu, na których nie ma żadnego ruchu. Jedyną szansą na uniknięcie wojny było opuszczenie kraju przez Saddama Husajna i jego synów. Iracki dyktator nie zastosował się jednak do żądań USA. Dwa dni temu prezydent George Bush zażądał od irackiego przywódcy i jego współpracowników, by wyjechali z Iraku, jeśli chcą uniknąć wojny. Bush dał Saddamowi 48 godzin. Saddam Husajn i jego synowie, wsparci przez iracki parlament, stanowczo odrzucili amerykańskie ultimatum. Cały kraj, nie tylko Bagdad, przygotowany jest całkowicie do odparcia jakiejkolwiek głupiej agresji przeciwko naszemu państwu. Oszukują swoich żołnierzy mówiąc im, że inwazja będzie jak piknik, a to, co ich tutaj czeka, to pewna śmierć - mówił iracki minister informacji Mohammed Saeed Al-Sahaf. Także sam Saddam Husajn zapewniał Irakijczyków, że pokona Stany Zjednoczone. Przeszło pół roku temu prezydent USA, w czasie wystąpienia na forum ONZ, podkreślał, że stanowisko irackich władz jest zagrożeniem dla autorytetu Narodów Zjednoczonych i zagrożeniem dla pokoju. Już wtedy George W. Bush argumentował, że konieczne jest podjęcie natychmiastowych działań w sprawie Iraku: Nie możemy stać z założonymi rękami, gdy zbliża się niebezpieczeństwo. Więcej faktów w specjalnym serwisie ATAK NA IRAK