W specjalnym podsumowaniu Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) stwierdza, że był to "jeden z najpoważniejszych incydentów" od czasu rozpoczęcia izraelskiej ofensywy przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy 27 grudnia. Zdaniem wysokiej komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay wydarzenie to miało "wszelkie cechy zbrodni wojennej". OCHA twierdzi, że do tragedii doszło 4 stycznia. Według świadków, do których udało się dotrzeć przedstawicielom ONZ, około 110 Palestyńczyków (połowę stanowiły dzieci) zostało ewakuowanych przez izraelskich żołnierzy do jednopiętrowego budynku. Zapewniono ich, że jeśli nie będą z niego wychodzić, to nic im się nie stanie. Jednak 24 godziny później armia izraelska zbombardowała budynek. Zginęło około 30 osób. Dodatkowo raport stwierdza, że izraelskie wojsko uniemożliwiło ratownikom medycznym dotarcie na miejsce. "Ci, którzy przeżyli i byli w stanie się poruszać musieli przejść dwa kilometry do drogi Salah Ed Din, skąd zostali zabrani do najbliższych szpitali" - opisuje raport. Przygotowany przez OCHA dokument nie oskarża jednak Izraela o celowe działanie na szkodę Palestyńczyków. Zaleca jedynie przeprowadzenie śledztwa w tym konkretnym przypadku. Komentując raport rzeczniczka izraelskiej armii powiedziała: - Podjęliśmy już pierwsze czynności, by wyjaśnić sytuację, jednak do tej pory nie udało nam się potwierdzić, by do takiego zdarzenie w ogóle doszło. Rozpoczęliśmy w tej sprawie śledztwo, ale na razie nic nie wiemy. Od początku operacji w Strefie Gazy zginęło już około 750 Palestyńczyków. Według tamtejszego ministerstwa zdrowia 42 proc. wszystkich ofiar stanowią dzieci. AWT