Przemawiając przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ Ban Ki Mun wskazał, że za tę niezdolność do ich ochrony mieszkańcy Syrii zapłacili w ciągu ośmiu miesięcy bieżącego roku "ogromną ludzką cenę". W styczniu br. szacowano, że w rewolcie przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada zginęło w Syrii od marca zeszłego roku około 6 tys. ludzi. Obecnie działacze syryjskiej opozycji mówią o 23-26 tysiącach zabitych - przypomina agencja Associated Press. Ban Ki Mun oświadczył, że "nie można stać z boku, gdy ludzie padają ofiarą ciężkich zbrodni", i że "wspólnota narodów nie może pozostać bezczynna". Dzień wcześniej szef ONZ wskazał, że organizacji brakuje pieniędzy na pomoc dla uchodźców z Syrii. Z obiecanych przez członków ONZ 180 mln dolarów nie wpłynęła prawie połowa. Pełniący obecnie funkcję przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa ambasador Niemiec przy ONZ Peter Wittig przyznał w środę, że rada jest podzielona w kluczowych kwestiach, jeśli chodzi o reakcję na kryzys syryjski. Dwaj członkowie rady, Rosja i Chiny zawetowały trzy rezolucje RB zawierające żądania, by władze Syrii przerwały przemoc i grożące sankcjami, jeśli Damaszek tego nie uczyni. Już przed miesiącem Zgromadzenie Ogólne przyjęło deklarację, w której potępiło eskalację przemocy w Syrii i obciążyło odpowiedzialnością za to reżim Asada. Dokument ten jednak praktycznie nie pociąga za sobą żadnych skutków. W przeciwieństwie do Rady Bezpieczeństwa, Zgromadzenie Ogólne nie ma prawa do nakładania sankcji.