Chodzi o kobietę, u której w 21. tygodniu ciąży stwierdzono poważne wady płodu oznaczające, że dziecko urodzi się martwe albo umrze zaraz po urodzeniu. Ponieważ irlandzkie prawo dopuszcza aborcję jedynie w przypadku zagrożenia życia matki, kobieta zdecydowała się na przeprowadzenie zabiegu w sąsiedniej Wielkiej Brytanii. Z powodów finansowych natychmiast, po 12 godzinach, wróciła do Irlandii. Eksperci zasiadający w komitecie uznali, że niezapewnienie kobiecie przysługującej opieki lekarskiej, takiej jak w przypadku poronienia było dyskryminujące. "Wielu negatywnych przeżyć, których musiała doświadczyć (ta kobieta), można było uniknąć, gdyby nie uniemożliwiono jej przerwania ciąży w znajomym otoczeniu, we własnym kraju, pod opieką przedstawicieli służby zdrowia, których znała i do których miała zaufanie" - napisano w raporcie, który nie ma mocy wiążącej. Zalecana przez ekspertów zmiana irlandzkiego prawodawstwa miałaby doprowadzić do jego zgodności z Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 r., który jest głównym wiążącym aktem prawnym ONZ regulującym zobowiązania państw wobec jednostki, a Irlandia jest jego sygnatariuszem. Szef irlandzkiej Amnesty International Colm O'Gorman przyjął raport z zadowoleniem. "Irlandzki rząd musi wyjąć głowę z piasku i zająć się problemem" - powiedział. Rzeczniczka antyaborcyjnego ruchu Every Life Counts, Tracy Harkin, oświadczyła, że zamiast promować aborcję, "ONZ powinna raczej pomagać tym chorym dzieciom i zapewnić lepszą opiekę rodzinom, których to dotyczy". W uwagach do raportu irlandzki rząd podał, że ustawa zakazująca aborcji i poprawka do konstytucji Irlandii z 1983 roku gwarantująca prawo do życia nienarodzonych dzieci odzwierciedlają "zniuansowane i proporcjonalne podejście".