- Sprzeciwiam się operacji w Iraku. Protestowałem przed wojną, protestowałem w czasie wojny i protestuję teraz - po wojnie - przeciwko okupacji. Moim zdaniem ludzie zostali wprowadzeni w błąd. Nigdy nie było rzeczywistego zagrożenia ze strony Iraku i uważam, że moi synowie nie powinni tam zostać wysłani, zwłaszcza gdy wszystkie powody wojny, o których nam mówiono, okazały się nieprawdziwe - mówi Syverson. Kilka dni temu Syverson pojawił się w całostronicowym ogłoszeniu wykupionym w "New York Timesie" przez jedną z organizacji antywojennych. Jej członkowie wzywają amerykańskiego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda do ustąpienia i obwiniają go o "wojenny koszmar", z jakim muszą teraz zmierzyć się Stany Zjednoczone. Dodajmy, że coraz więcej Amerykanów krzywym okiem spogląda na politykę Busha i zaangażowanie wojsk w Iraku. Zaufanie dla prezydenta spadło do najniższego poziomu od kiedy objął urząd w styczniu 2000 roku. Jego politykę popiera już mniej niż połowa Amerykanów.