Wśród ofiar śmiertelnych jest 9 policjantów, dwóch cywili i sześciu napastników. Grupy mężczyzn, uzbrojonych w maczety napadły policjantów, pilnujących lokali wyborczych. Władze podejrzewają, że przynajmniej jeden z ataków był zorganizowany przez separatystów, grożących zakłóceniem głosowania. Chcą oni oderwania od Kenii pasa, położonego nad Oceanem Indyjskim. Głosowanie jest uznawane za kluczowe dla przyszłości kraju. To pierwsze wybory prezydenckie od pięciu lat, gdy po głosowaniu doszło do walk, w których zginęło 1100 osób. Największą szansę na wygraną ma Uhuru Kenyatta wicepremier, milioner i syn Jomo Kenyatty, prezydenta kraju w latach 1964-1978. Uhuru ścigany jest przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie po wyborach w 2007 roku. Doszło wtedy do starć między zwaśnionymi grupami etnicznymi, twierdzącymi, że to ich kandydaci wygrali wybory. Oskarżenia o zbrodnie ciążą też na kandydacie Kenyatty na wiceprezydenta, Wiliamie Ruto. Co ciekawe, obaj są podejrzewani o inspirowanie ataków przeciw sobie. Najmocniejszym kontrkandydatem Kenyatty jest obecny premier Raila Odinga. Lider Pomarańczowego Ruchu Demokratycznego stanął na czele rządu w 2008 roku w wyniku porozumienia, mającego zaprowadzić pokój w kraju po zamieszkach z 2007 roku. Wtedy Odinga nieznacznie przegrał w wyborach prezydenckich z dotychczasowym prezydentem.