Pasażerski Boeing 727, runął do morza wczoraj, wkrótce po starcie z miasta Kotonu w Beninie w równikowej strefie Afryki Zachodniej. Maszyna leciała ze stolicy Gwinei Konakry do Bejrutu, z planowymi międzylądowaniami w stolicy Sierra Leone Freetown i w Kotonu. Właścicielem Boeinga 727 - trzysilnikowego odrzutowca, od dawna wycofanego z użytku przez renomowane zachodnie towarzystwa lotnicze - była należąca do dwóch Libańczyków spółka Union Transport Africaines (jak podaje Reuters) lub United Transit Airlines (według agencji AP). Większość pasażerów stanowili Libańczycy, lecący do Bejrutu na święta. W piątek rano minister spraw zagranicznych Libanu Jean Obeid przyleciał do Kotonu czarterowym samolotem, który ma zabrać ciała zabitych i tych, którzy przeżyli. Samolotem przybyła również libańska ekipa nurków, którzy wezmą udział w pracach poszukiwawczych wokół wraku samolotu. Na razie nie wiadomo dokładnie, ile osób było na pokładzie. Władze lotniska w Kotonu podały, że samolot mógł zabierać maksymalnie 141 pasażerów i członków załogi. W Kotonu do samolotu wsiadło 63 osób - podał zarząd lotniska. Poza czterema, wszyscy byli Libańczykami, wyjeżdżającymi do Bejrutu na święta. W wielu państwach Afryki istnieją dość liczne wspólnoty Libańczyków, odgrywających znaczną rolę w lokalnym życiu gospodarczym. Władze policyjne w Konakry poinformowały, że samolot zabrał stamtąd 31 pasażerów, w tym 19 Gwinejczyków. Według pracowników portu lotniczego w Kotonu, samolot miał problemy z wciągnięciem podwozia po starcie. Uderzył w budynek na skraju lotniska, wybuchł i wpadł do morza. Benin (dawniej Dahomej) graniczy od wschodu z Nigerią. Kotonu, największe miasto kraju, leży w bezpośrednim sąsiedztwie jego stolicy Porto Novo.