25-letni mężczyzna udał się na jarmark na głównym placu Nantes, aby - jak to wyjaśniła we francuskich mediach jego siostra - "kupić czekoladę i cieszyć się atmosferą towarzyszącą świętom". Mężczyzna znalazł się w grupie kilkunastu osób, w które wjechał rozpędzony samochód. Po trzech dniach w stanie śpiączki, 25-latek zmarł. Rodzice zmarłego przekazali organy do banku przeszczepów. Są przekonani, że taka byłaby wola ich syna kochającego ludzi i wobec nich bardzo otwartego. Według lekarzy, ten gest uratuje życie sześciu osobom czekającym na transplantację. Sprawca, który ranił się kilkakrotnie nożem wciąż przebywa w szpitalu, gdzie znajduje się pod nadzorem policyjnym. Zdaniem prowadzących dochodzenie, miał we krwi w chwili swojego czynu 1,8 dziesiątych promila alkoholu - czterokrotnie więcej, niż to jest we Francji dozwolone. W jego notesie znaleziono zapiski, iż "nienawidził społeczeństwa". Dramat w Nantes był trzecim podobnym wydarzeniem, w ciągu trzech dni, jakie miały miejsce przed Świętami Bożego Narodzenia. Mimo, iż ich sprawcy wydawali okrzyki sławiące Allaha, władze robią wszystko, aby zatrzeć wrażenie, iż były to akty związane z hasłami radykalnego Islamu.