Do incydentu doszło 22 lipca 2006 r. w Milternbergu w północno- zachodniej Bawarii. 58-letni katolicki duchowny uderzył w sześć kościelnych dzwonów w chwili, gdy 50 członków młodzieżowej organizacji NPD rozpoczęło partyjny wiec. Dźwięk dzwonów, z których największy waży 4,5 tony, był tak donośny, że uczestnicy spotkania nie słyszeli ani przemówień przywódców, ani własnych słów. Po dwudziestu minutach rozeszli się, żegnani wrogimi okrzykami mieszkańców. Bawarskie miasteczko było przeciwne spotkaniu, jednak sąd orzekł, że NPD ma jako legalna partia prawo do wiecu. Premier Bawarii Edmund Stoiber uznał postawę księdza za przejaw "godnej pochwały odwagi cywilnej". Dumni z postawy swego duszpasterza są także mieszkańcy. NPD natomiast zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa, oskarżając księdza o pogwałcenie wolności zgromadzeń. Odważnemu duchownemu groziła grzywna w wysokości 2000 euro. Dopiero bawarska minister sprawiedliwości Beate Merk (CSU) zdecydowała niedawno o anulowaniu kary. Bicie w dzwony jako znak pokoju i wyraz religijnych przekonań jest chronione przepisami o wolności religii. W tej sytuacji możliwe jest odstąpienie od wymierzenia kary - oświadczyła pani minister. - Mam prawo bić w dzwony wzywając do modlitwy zawsze, gdy uznam to za słuszne - mówi Boom. Wszystkie dzwony uruchamia w zasadzie tylko na Wielkanoc i Nowy Rok. Ksiądz kwituje jedynie uśmiechem pytanie dziennikarza, czy zdecyduje się ponownie na zastosowanie tego argumentu, gdyby "brunatni" pojawili się znowu w miasteczku. Boom jest jednak przeciwnikiem delegalizacji NPD, czego domaga się obecnie wielu polityków. - Z tymi ludźmi trzeba prowadzić merytoryczną dyskusję - twierdzi duchowny.