Ślub odbył się w piękny niedzielny poranek. Flesz aparatu błyskał co kilka sekund. Gdy jednak fotograf wręczył nowożeńcom trzy albumy ślubnych zdjęć, okazało się, że na fotografiach trudno odróżnić, kto jest kim. Na wielu zdjęciach młodej parze brakowało głów, a na większości wszyscy spowici byli gęsta mgłą. Zdaniem sędziów, fotograf wyrządził nowożeńcom krzywdę moralną. "Oprócz pierwszych siedmiu stron albumu, resztę zdjęć można określić mianem partactwa" - napisali w uzasadnieniu sędziowie. Jak się okazało, fotograf robił zdjęcia przez kwadrans, potem zastąpiła go żona, bo on sam musiał obsłużyć inne przyjęcie.