- Dmitrij Miedwiediew nie kontroluje nawet własnego biura prezydenckiego, ale za rok do dwóch lat przejmie rzeczywistą władzę - powiedział Niemcow na seminarium na temat Rosji zorganizowanym w Londynie przez brytyjski ośrodek badawczy Foreign Policy Center. Według niego Putin został premierem, by chronić swoje interesy w biznesie i zapewnić sobie osobiste bezpieczeństwo oraz immunitet od odpowiedzialności karnej. Z chwilą, gdy nabierze przekonania, że są one należycie chronione, może ustąpić dobrowolnie. Trudności, na jakie napotyka polityczna opozycja w Rosji, biorą się m.in. z tego, że Rosjanie nie utożsamiają wolności i demokracji ze wzrostem poziomu życia. Demokracja kojarzy się im z chaosem rządów Borysa Jelcyna, zaś wzrost zamożności z rządami Putina - ocenił Niemcow. Według Andrieja Piontkowskiego z amerykańskiego Instytutu Hudsona "ewentualnego odejścia Putina nie należy utożsamiać z końcem putinizmu pojmowanego jako system sprawowania władzy". System ten - jego zdaniem - nie da się opisać wystarczająco jako korupcja, "ponieważ osoba wręczająca łapówkę i przyjmująca ją jest często jedną i tą samą osobą". System rządów w Rosji ma - jak sądzi - więcej wspólnego z feudalizmem wyrastającym na gruncie postkomunizmu niż z pierwotną akumulacją kapitału. Piontkowski ocenia, że Putin "trzyma otwarte różne opcje, choć stara się, by w sposób jawny nie naruszyć konstytucji. Gdyby bowiem to zrobił, to stałby się zakładnikiem szefów resortów siłowych". W odróżnieniu od Niemcowa, Piontkowski sądzi, że Putin nie ustąpi nigdy, a istota stworzonego przez niego systemu oligarchicznego kapitalizmu, kontrolowanego przez centrum władzy politycznej i egzekwowanego przez państwową biurokrację, utrzyma się przez dłuższy czas. Z kolei prof. Nina Chruszczow z News School w Nowym Jorku uważa, że zagrożenie faszyzmem, wyrastające na podłożu inspirowanej przez władze wielkorosyjskiej ksenofobii, jest w Rosji coraz bardziej realnym zagrożeniem.