Pomnik to pięciometrowy krzyż i ołtarz poświęcony Matce Boskiej Gromnicznej, patronce chilijskich górników. Wzniesiono go na miejscu obozu "Nadzieja", w którym podczas akcji ratunkowej mieszkały rodziny uwięzionych górników, ratownicy oraz tysiące krajowych i zagranicznych dziennikarzy relacjonujących akcję ratunkową. - W tak trudnych i ekstremalnych okolicznościach (górnicy) zdołali pokazać się z jak najlepszej strony; walczyli o życie z wiarą, nadzieją i w duchu koleżeństwa, które poruszyły serca mężczyzn i kobiet na całym świecie - powiedział obecny na niedzielnej ceremonii prezydent Pinera. - Niektórzy nie wierzyli, kiedy powiedzieliśmy, że poruszymy niebo, morze i ziemię, żeby ich znaleźć i uratować - dodał. Jego słów wysłuchało na miejscu 21 z 33 ocalonych górników. Po dwóch latach od dramatycznych wydarzeń tylko niektórzy z nich wrócili do aktywności zawodowej. Większość nadal zmaga się z urazami psychicznymi i fizycznymi, odniesionymi wskutek wypadku i długiego przebywania pod ziemią, a przedsiębiorstwa nie chcą ich zatrudniać z obawy o ich stan psychiczny. Najbardziej znany z górników Mario Sepulveda udziela się w projektach społecznych, np. w zajęciach dla dzieci zagrożonych wykluczeniem społecznym. - Prowadzę także pogadanki w kopalniach o zagrożeniach i zapobieganiu ryzyku, aby nikomu nie przydarzyło się to, co nam - powiedział w rozmowie z agencją AFP. "Trzydziestu trzech (ludzi) cudu" Inny uratowany Victor Segovia zajmuje się transportem górników i, jak sam przyznaje, korzysta z pomocy psychologa; u Franklina Lobosa dolegliwości fizyczne i psychiczne doprowadziły do rozstania z żoną. 15 górników szuka pocieszenia w sufizmie, nurcie islamu, który poprzez grupowe terapie psychologiczne pomaga im przezwyciężyć powypadkową traumę. Górnicy wykazali się zaradnością i postanowili zdobytą sławę przekuć w wymierne korzyści. Założyli firmę Górnicza Własność Intelektualna (PIM) i rozpoczęli sprzedaż pamiątek (koszulki, kubeczki, medale) pod zastrzeżoną marką "Trzydziestu trzech (ludzi) cudu". Na przyszły rok amerykański producent Mike Medavoy już zapowiedział premierę filmu o wydarzeniach z kopalni San Jose. Winą za zawał w kopalni obarczano jej właściciela, kompanię górniczą San Esteban, oraz chilijski rząd. Po wypadku parlament Chile przyjął ustawę nakazującą zwiększenie kontroli bezpieczeństwa w ponad 8,5 tys. chilijskich kopalń, dzięki której według ministerstwa górnictwa wskaźnik śmiertelnych wypadków spadł w ciągu roku o 36 proc. Rząd Pinery próbuje wykorzystać pamięć o "cudzie z Atakamy", jak nazywają uwolnienie górników media, do podreperowania swego poważnie nadszarpniętego wizerunku. W 2011 r. Chile wstrząsały potężne protesty i strajki, w których Chilijczycy wyrażali oburzenie z powodu niesprawnych instytucji demokratycznych. Prezydencka prawicowa Koalicja na rzecz Zmiany szykuje się do wyborów prezydenckich w październiku 2013 r. Jej kandydatem jest Laurence Golborne, minister robót publicznych, który dwa lata temu jako minister górnictwa zdobył popularność, energicznie kierując akcją ratowniczą. W wyścigu o fotel prezydencki prawdopodobnie będzie musiał rywalizować z byłą prezydent Chile, a obecnie szefową agendy ONZ ds. kobiet Michelle Bachelet. Cieszy się ona największym poparciem społecznym i zdecydowanie prowadzi w sondażach. Do katastrofy górniczej w kopalni miedzi i złota San Jose, położonej nieopodal miasta Copiapo na pustyni Atakama, doszło 5 sierpnia 2010 roku. 33 górników, w tym 32 Chilijczyków i Boliwijczyk, zostało uwięzionych 625 metrów pod ziemią w komorze o powierzchni 50 m kw. Dopiero po 17 dniach od wypadku dali znak życia. Cały świat z zapartym tchem śledził ich heroiczną walkę o życie. Reporterzy relacjonowali męstwo górników oraz bezprecedensową, niezwykle skomplikowaną akcję ratunkową, którą przeprowadzono z użyciem najnowszych środków techniki górniczej i zakończoną dopiero po 70 dniach. Na powierzchni ocalonych witał prezydent kraju Sebastian Pinera.