"Badanie katastrofy (...), do której doszło 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, zostało przeprowadzone przez niezależną komisję MAK zgodnie z procedurami protokołu 13 ("Badanie wypadków i incydentów lotniczych") Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym. W dochodzeniu brali udział: przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej, duża grupa polskich ekspertów oraz eksperci ds. lotnictwa z innych państw" - oznajmił MAK. W komunikacie przypomniano, że MAK zakończył badanie 12 stycznia 2011 roku i opublikował raport na swojej stronie internetowej. Jak głosi oświadczenie, "o rezultatach dochodzenia zostały też poinformowane zainteresowane organizacje międzynarodowe". 12 stycznia 2011 roku MAK, na którego czele stała wówczas Tatiana Anodina, ogłosił na konferencji prasowej ostateczne ustalenia prac swojej Komisji Technicznej. To ta komisja zajmowała się badaniem katastrofy Tu-154M. Polskim przedstawicielem akredytowanym przy MAK był płk Edmund Klich. Za przyczyny tragedii MAK uznał m.in. błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów lotniczych, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi i złą organizację lotu. Żadne z wytkniętych uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Zdaniem polskich ekspertów część ze wskazanych przez MAK przyczyn katastrofy smoleńskiej nie ma potwierdzenia w faktach. Strona polska oceniła też, że MAK w czasie badania wypadku Tu-154M niejednokrotnie naruszył załącznik nr 13 do Konwencji Chicagowskiej ICAO. Komisja Jerzego Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku. Tydzień temu prace rozpoczęła podkomisja, którą Ministerstwo Obrony Narodowej powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Szef MON Antoni Macierewicz podczas wykładu w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu w sobotę wyraził m.in. pogląd, że Polska była "pierwszą ofiarą terroryzmu w latach 30. "A po Smoleńsku możemy powiedzieć, że byliśmy też pierwszą wielką ofiarą terroryzmu we współczesnym konflikcie, jaki się na naszych oczach rozgrywa" - powiedział. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w poniedziałek, że wypowiedź Macierewicza jest "bezpodstawna" i "nieobiektywna". Według niego słowa polskiego ministra obrony "to dość ogólnikowe oświadczenie, które nie jest niczym poparte". "My wszyscy, także w przestrzeni publicznej, mieliśmy możliwość zaznajomienia się z okolicznościami tej strasznej tragedii" - powiedział Pieskow cytowany przez agencję TASS. Wcześniej w poniedziałek rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin zamieścił komentarz na swoim koncie na Twitterze. "W wyścigu najbardziej niedorzecznych i głupich oświadczeń pojawił się nowy lider" - oznajmił Markin, komentując słowa Macierewicza. W katastrofie pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.(PAP)