Dziewięciu cudzoziemców, w tym 7 Niemców, Brytyjczyk i obywatel Korei Południowej, zaginęło w zeszłym tygodniu podczas pikniku w niespokojnym regionie Saada na północy Jemenu. W niedzielę jemeńskie ministerstwo obrony poinformowało, że zostali porwani przez szyickich rebeliantów. Początkowo przedstawiciel jemeńskiego MSW poinformował o zabiciu trzech Niemek. Ich ciała znaleziono w prowincji Saada na północy kraju. Kobiety zostały zastrzelone. Później powiadomiono o znalezieniu kolejnych ciał - niemieckiego inżyniera i trojga jego dzieci, nauczycielki z Korei Południowej i brytyjskiego inżyniera. Wszyscy byli zatrudnieni w szpitalu w Sanie. Jemen, jeden z najuboższych krajów arabskich na świecie, wciąż boryka się z rebeliantami na północy kraju, ruchem secesyjnym na południu oraz wzmożoną działalnością Al-Kaidy. Rebelia w prowincji Saada, uspokojona przed dwoma laty kruchym porozumieniem z rządem, rozpoczęła się w czerwcu 2004 roku z inicjatywy szejka Badra Edina al-Hutiego, oskarżanego przez władze o zdradę interesów narodowych, atakowanie siedzib administracji i sił bezpieczeństwa, tworzenie nielegalnych grup zbrojnych, wzniecanie nastrojów antyamerykańskich i wzywanie obywateli do niepłacenia podatków. Al-Huti zginął z rąk jemeńskiej armii we wrześniu 2004 roku. Na czele rebelii stanął wtedy jego syn Abdul Malik al-Huti. Władze Jemenu oskarżały też szyickich rebeliantów o zamiar wprowadzenia reżimu islamskiego z duchownymi na czele państwa. W czerwcu 2007 roku doszło do zawieszenia broni między rządem a rebeliantami i obecnie do aktów przemocy dochodzi sporadycznie.