Centroprawicowy rząd premiera Marka Rutte już we wrześniu 2010 r. zaproponował, aby osoby, które nie mieszkają w Holandii, miały zakaz wstępu do lokali oferujących lekkie narkotyki. - 1 stycznia (2012 r.) środek ten wejdzie w życie w prowincjach: Limburgia, Brabancja Północna i Zelandia - powiedziała rzeczniczka resortu sprawiedliwości Charlotte Menten. Dodała, że od stycznia 2013 r. zakaz będzie obowiązywał w pozostałych częściach Holandii. Coffee shopy, których w kraju jest ok. 670, staną się "zamkniętymi klubami", liczącymi maksymalnie 2 tys. członków. Specjalny dokument będzie przysługiwał tylko pełnoletnim mieszkańcom kraju. W ten sposób rząd chce przezwyciężyć niedogodności wywoływane przez miliony zagranicznych klientów coffee shopów. Wśród niedogodności tych władze wymieniają problemy z komunikacją w miastach, nocny hałas czy obecność handlarzy narkotyków na ulicach. Właściciele lokali, w których można konsumować m.in. marihuanę i haszysz, obawiają się znacznych strat. Sprzeciwiają się zakazowi i żądają wprowadzenia alternatywnych rozwiązań. 27 września br. władze Maastricht, leżącego na granicy belgijsko-holenderskiej, postanowiły przenieść na obrzeża miasta trzy z 14 coffee shopów. Holenderski rząd zdecydował też, że od stycznia 2014 lokale z miękkimi narkotykami będą musiały być oddalone o co najmniej 350 metrów od szkół, "ponieważ dzięki temu będą mniej widoczne dla uczniów" - wyjaśniła Menten. Od 1976 r. w holenderskich coffee shopach dopuszczalna jest konsumpcja i sprzedaż detaliczna nie więcej niż pięciu gramów konopi indyjskich.