Strażnicy, wysokie ogrodzenie, druty kolczaste dookoła obiektu, ale w oknach brakuje krat, a przebywający w ośrodku swobodnie spacerują po terenach zielonych. Gdzie jestem? - Po pierwsze, nasz ośrodek nie jest więzieniem - zaznacza na wstępie kpt. SG Dariusz Olichwierczuk, zastępca komendanta Placówki Straży Granicznej w Lesznowoli, odpowiedzialny za ośrodek. - Jedni nazywają ten obiekt więzieniem, a inni hotelem. Rzeczywistość jest gdzieś pośrodku - precyzuje rzecznik prasowa Nadwiślańskiego Oddziału SG Dagmara Bielec-Janas. Ośrodek otacza mgła tajemniczości. Nie jest łatwo się tu dostać, a specjalnej procedurze poddawani są też dziennikarze. Wobec tego rzadko piszą o tym, co tam się dzieje, a ludzie nie wiedzą, co znajduje się za ogrodzeniem. Powstają plotki, domysły, spekulacje. Poczekalnia Pod ośrodek podjeżdżam z rzecznik prasową Nadwiślańskiego Oddziału SG. Tym razem nie dostałem zgody na robienie zdjęć, filmowanie, rejestrowanie dźwięku. Widzę zadbany teren, nowoczesny budynek, otwartych pracowników. Strzeżony ośrodek dla cudzoziemców w Lesznowoli jest ośrodkiem typu męskiego. W Polsce funkcjonują jeszcze dwie takie placówki (w Białymstoku i Krośnie Odrzańskim), a pozostałe trzy to ośrodki rodzinne (Kętrzyn, Biała Podlaska, Przemyśl), w których na dalsze decyzje "czekają" całe rodziny, często z małymi dziećmi. - Ośrodki są sprofilowane, żeby łatwiej było nam zapewnić odpowiednie warunki i większy komfort jego mieszkańcom. W Kętrzynie mogą również przebywać osoby małoletnie bez opieki. Rodziny z dziećmi oraz małoletni, oprócz opieki medycznej i psychologicznej jak w pozostałych ośrodkach, mają również przygotowane miejsca do zabawy i innej aktywności, w tym nauki szkolnej - mówi rzecznik prasowa Komendy Głównej SG Agnieszka Golias. W Lesznowoli znajdują się mężczyźni, którzy postanowieniem sądu muszą przebywać w swoistej poczekalni przed powrotem do domu. Są to nielegalni imigranci, głównie bez dokumentów, którzy w ośrodku mogą przebywać do roku, a także osoby ubiegające się o tzw. ochronę międzynarodową (dawniej status uchodźcy), którzy w Lesznowoli mogą przebywać do 6 miesięcy. Czeczenia i Sri Lanka Głównie to osoby, które przebywają na terytorium Polski wbrew obowiązującym przepisom, wobec których istnieje podejrzenie, że na wolności mogą utrudniać postępowanie administracyjne czy też po prostu uciec dalej za granicę. Dlatego też przebywają w ośrodku do czasu deportacji do ich krajów. Trafiają tu ludzie z całego świata. W jednej z sal wisi mapa, na której zaznaczone są kraje, z których pochodzą. To m.in. Gambia, Jemen, Sri Lanka, Bangladesz, Wietnam, Pakistan, Gruzja, Ukraina, Białoruś, Czeczenia. Ośrodek może przyjąć 73 osoby. Czasami pierwszym kłopotem jest komunikacja. Zdarza się, że cudzoziemcy nie znają języka, którym posługują się funkcjonariusze (najczęściej polski, angielski, rosyjski). Wówczas komendant placówki prosi o pomoc zewnętrznego tłumacza. Wewnątrz ośrodek przypomina akademik lub obiekt na szkolną kolonię. Dla wielu cudzoziemców roczny pobyt w Lesznowoli staje się okazją do życia w lepszych warunkach. Od nich samych zależy, jak wykorzystają ten czas. Mogą poćwiczyć w siłowni (na parterze znajduje się sala ze sprzętem do ćwiczeń, ale też z piłkarzykami), spełniać się twórczo (w jednej z sal można podziwiać wystawę ciekawych prac artystycznych), czytać książki (w obiekcie funkcjonuje biblioteka), uprawiać sport na zewnątrz (zewnętrzna siłownia i boisko wielofunkcyjne). Gdzie umieścić Kurda? Cudzoziemcy zakwaterowani są w dwu- lub trzyosobowych pokojach. W każdej z "trójek" są trzy łóżka, trzy krzesła, trzy szafki i telewizor. Na piętrze znajduje się też w pełni wyposażona kuchnia, łazienki, świetlica, pokój z dostępem do internetu i pralnia. W obiekcie funkcjonują też dwie palarnie (przebywający w ośrodku mogą palić, ale nie mogą spożywać alkoholu i brać środków odurzających). - Staramy się tak dobierać współlokatorów, by zapobiegać konfliktom. Dlatego też najczęściej w jednym pokoju znajdują się ludzie z jednego kraju lub jednego kręgu kulturowego. Jakiś czas temu mieliśmy tu Irakijczyka, który nie mógł zamieszkać z drugim obywatelem Iraku, który był narodowości kurdyjskiej. Na takie rzeczy musimy bacznie zwracać uwagę - tłumaczy komendant. Wspólnym miejscem jest stołówka, gdzie cała grupa spotyka się trzy razy dziennie. Posiłki są bardzo zróżnicowane, dostosowane do ludzi z różnych stron świata. Na tablicy z jadłospisami wisi sześć różnych menu. Na innej kartce narysowana jest duża flaga Bangladeszu i data 6.12.2018. - Co jakiś czas organizujemy cudzoziemcom dni wielokulturowe lub sportowe, które przede wszystkim służą integracji społeczności ośrodka. Urządzamy na przykład dzień kuchni danego kraju. Tak, by ci, którzy tu przebywają, poznali kulturę innego kraju, dowiedzieli się czegoś więcej. Teraz akurat mieliśmy dzień Bangladeszu - dodaje komendant. Dentysta i modlitwa Dużym powodzeniem cieszy się też ambulatorium. Na miejscu pracują lekarze i pielęgniarki. Cudzoziemcy mają również dostęp do różnych specjalistów (np. do dentysty). Wszystkie te udogodnienia zapewniają przepisy. - Mamy dbać o ich bezpieczeństwo, kondycję fizyczną i psychiczną, a także wolność wyznaniową. Dlatego też mamy w budynku dwa pokoje modlitwy - jeden dla muzułmanów, a drugi dla chrześcijan - mówi komendant. Dzienny pobyt w ośrodku jednego cudzoziemca kosztuje ok. 26 zł. Stawka żywieniowa wynosi z kolei nieco ponad 9 zł. Obie te kwoty regulują odpowiednie przepisy. Przebywający tam mają też własne pieniądze. Dostają je głównie od rodziny, za co mogą zakupić potrzebne artykuły, np. papierosy. - Przebywają tu różni ludzie. Jedni mają krewką naturę, inni są spokojni, skryci. Do każdego przypadku podchodzimy humanitarnie - zaznacza Dagmara Bielec-Janas. Łukasz Szpyrka, Lesznowola