Paweł Sobczak, Interia: Jaka jest pani wizja Unii Europejskiej? Czy najbliższe wybory będą szczególnie ważne? Janina Ochojska, fundator Polskiej Akcji Humanitarnej: - Zarówno we Włoszech, w Hiszpanii, jak i we Francji obserwujemy ruchy narodowe, nacjonalistyczne, populistyczne. Także na Węgrzech i w Polsce mamy do czynienia z takim zjawiskiem. Jeżeli teraz do Parlamentu Europejskiego dostaną się ludzie, którzy tak naprawdę nie chcą Unii, którzy uważają, że Unia nie jest wartością wspólną dla Europy, to może dojść do tego, że Unia Europejska przestanie istnieć albo będzie istniała w bardzo okrojonym kształcie. Czyli zahamujemy pewien proces, który dał nam tak wiele. Proszę popatrzeć na drogi, oczyszczalnie ścieków, wyposażone szkoły, różne programy edukacyjne. Cała infrastruktura Polski uległa znacznej poprawie. Żyje się nam lepiej. Wspominała pani, że ma pani pomysł na powstrzymanie ruchów emigracyjnych. Czy może pani powiedzieć coś więcej na ten temat? - Byłam wielokrotnie w obozach dla uchodźców, również w tych ogromnych, znajdujących się na terenie Somalii, Sudanu czy Kenii, w których żyją miliony ludzi. Im większy obóz, tym utrzymanie uchodźcy jest droższe. Koszt wynosi średnio 15 dol. dziennie. Pomijając jednak koszty, to nie jest dobre rozwiązanie. Proszę mi wierzyć, są takie miejsca, w których zwykły człowiek, nieprzyzwyczajony do takich warunków, nie potrafiłby przeżyć. - Przyjazd uchodźców w przyszłości będzie spowodowany przede wszystkim głodem, brakiem dostępu do wody. Dlatego powinien powstać program, który zapewniłby doprowadzenie źródeł wody do miejsc, w których tej wody nie ma. Pracujemy nad tym w Sudanie Południowym. Zawarliśmy nawet umowę z UNHCR. Wierzę, że dzięki dostępowi do wody, wsparciu w rozwoju lokalnego rolnictwa, dostarczeniu narzędzi rolniczych, nasion, szkoleń, ludzi można zatrzymać na miejscu. Tak zaopatrzona wioska naprawdę może się już rozwijać, bo jej mieszkańcy mają zaspokojone podstawowe potrzeby. A co z uchodźcami, którzy już znaleźli się w Europie? - To jest niewątpliwie trudny do rozwiązania problem. Najlepiej byłoby, gdyby Unia Europejska doszła do jakiegoś konsensusu. Przyjęcie na początek tysiąca uchodźców czy stu rodzin również w Polsce nie byłoby problemem. Już dziś mogłabym znaleźć rodziny, które gotowe byłyby zaoferować pomoc. W sytuacji, gdy brakuje rąk do pracy, mogłaby to być także szansa dla Polski. Moglibyśmy wybrać uchodźców wykonujących zawody, na które jest zapotrzebowanie. Swego czasu zmarnowaliśmy szansę, ale być może to jest jeszcze do odrobienia. Walka z uchodźcami, zagrożenia z ich strony, kwestia kryzysu tożsamości - to jedne z głównych motywów kampanii z 2015 roku. Mam wrażenie, że politycy wciąż straszą społeczeństwo migrantami. - Rzeczywiście cały czas używa się uchodźców jako straszaka. Mówiono już, że przenoszą brud, choroby, zagrażają bezpieczeństwu, wynarodowią nas. Teraz takim straszakiem są osoby o różnych orientacjach seksualnych, które też ponoć nam zagrażają. Wykorzystuje się również nauczycieli, podkreślając, że krzywdzą uczniów swoim strajkiem. To nic innego jak zarządzanie strachem. Budzenie w społeczeństwie lęku przed konkretną grupą społeczną. Czym pani, oprócz pomocy humanitarnej, wdrożenia pomysłów na zatrzymanie potencjalnych emigrantów, chciałaby się jeszcze zajmować w Parlamencie Europejskim? - Chciałabym znaleźć się w komisji rozwoju. Z mojego punktu widzenia interesująca byłaby też praca w komisji społecznej, zajmującej się problemami społecznymi, osób wykluczonych. Te dziedziny są mi bliskie i znane. Nad jakimi konkretnie zagadnieniami planuje pani pracować? - Wypracowaliśmy wraz z moją ekipą cztery obszary tematyczne. Jednym z nich są problemy humanitarne i rozwojowe. Drugim - problem osób wykluczonych, w szczególności niepełnosprawnych. Trzecia kwestia to ekologia, zanieczyszczenie środowiska i jego wpływ na ludzi, w tym na kraje najbiedniejsze. I czwarty temat - wartości w polityce. Chciałabym pokazać ludziom, że polityka może być etyczna. Osoby, z którymi będzie pani rywalizowała na Dolnym Śląsku, to Beata Kempa, która po stronie rządowej odpowiada za kwestie pomocy humanitarnej oraz Anna Zalewska. Czy pani zdaniem to będzie trudny pojedynek? - Zależy mi na tym, by moja kampania była kampanią pozytywną. Nie zamierzam działać przeciwko komuś. Chciałabym, żeby ludzie poznali mnie, moje poglądy, moje plany i porównali to z propozycjami innych osób, reprezentujących inne ugrupowania. To umożliwi im dokonanie właściwego wyboru. Maraton wyborczy jest jednak zderzaniem się wielkich bloków politycznych. Jak pani się w tym odnajduje? - W takiej walce się zupełnie nie odnajduję. Powtórzę jeszcze raz - ja widzę swoją obecność w polityce raczej jako pozytywne przedstawianie swojego programu. Wolałabym, żeby kampanie polityczne były prowadzone w oparciu o konkretne propozycje, a nie wytykanie błędów, wzajemne oskarżenia i konflikty. Tylko czy to nie jest zbyt idealistyczny obraz? - Proszę pana, ja jestem idealistką i moje podejście również jest idealistyczne. Jakie widzi pani zagrożenia w krajowej polityce? - Niepokojące jest to, co się dzieje z sądami, z organizacjami pozarządowymi. Mam obawy o przyszłość. Co będzie dalej? Czy zachowają się jeszcze wolne media? Jaki będzie dalszy los organizacji pozarządowych? Dlatego zależy mi na tym, by koalicja, w ramach której działam, zdobyła jak największą ilość mandatów. Wierzę, że dzięki dobremu programowi zasłużymy się pozytywnie i dla Polski, i dla Unii Europejskiej. W czasie tej kampanii wyborczej na pewno będzie pani wytykany brak doświadczenia w polityce. - Gdy organizowałam, a potem wysyłałam pierwszy konwój do Sarajewa, też nie miałam żadnego doświadczenia. Nie wiedziałam zbyt wiele o pomocy humanitarnej. Uczyłam się wszystkiego w biegu. Gdy przyjmujemy nowych ludzi do pracy, nie zakładamy, że muszą mieć koniecznie doświadczenie w pomocy humanitarnej. Wszystkiego można się nauczyć. Natomiast to, co jest niezbędne, to umiejętność pracy w stresie, zdolność do nawiązywania kontaktów, w tym z ludźmi innych kultur, umiejętność budowania relacji, odporność. Sądzę, że podobnie jest w polityce. Ja potrafię pracować w stresie, pracować długo, szybko się uczę, więc nie mam poczucia, że brak politycznego doświadczenia mnie ogranicza. Rozmawiał Paweł Sobczak