- Rozmawiałem z nią, czuje się dobrze - oznajmił dziennikarzom na lotnisku Le Bourget pod Paryżem ledwo słyszalnym, lecz pełnym emocji głosem. Bahia, która w przyszłym miesiącu kończy 13 lat, mieszka wraz z rodziną w regionie podparyskim. Wróciła samolotem wraz z francuskim sekretarzem ds. współpracy i frankofonii Alainem Joyandetem, który poleciał na Komory zaraz po katastrofie. Bakari powiedział, że jest "bardzo, bardzo wdzięczny" ratownikom, którzy wyciągnęli z wody dziewczynkę, przez kilkanaście godzin uczepioną części samolotu. Dodał, że nie wypytywał córki o katastrofę samolotu. - Na to jeszcze za wcześnie - powiedział. Nastolatka, osłabiona, z opuchniętą buzią i pod kroplówką, podczas lotu do Francji była pod opieką ekipy medycznej. Dziewczynka ma złamany obojczyk, na pokład samolotu została wniesiona na noszach. Po przylocie do Paryża przewieziono je do szpitala Trousseau, jednego z głównych szpitali dziecięcych w stolicy Francji, gdzie zostanie poddana wszechstronnym badaniom. Podczas lotu do kraju dziewczynka sama wróciła do katastrofy samolotu, którą jako jedyna przeżyła. Opowiedziała, że najpierw załoga dała pasażerom instrukcje, potem poczuła jakby prąd, usłyszała wielki hałas i znalazła się w wodzie - przekazywał sekretarz Joyandet. Bahia podróżowała razem z matką z Marsylii, gdzie znajduje się liczna komoryjska wspólnota, na Komory do rodziny. Miały tam spędzić lato. W Sanie, stolicy Jemenu, przesiadły się do samolotu, którym miały pokonać ostatni odcinek podróży do stolicy Komorów, Moroni. Większość z ok. 140 pasażerów jemeńskiego airbusa stanowili Komoryjczycy, na pokładzie było też ponad 60 Francuzów. Nastolatka jest jak dotąd jedyną osobą ocalałą z katastrofy, do której doszło na Oceanie Indyjskim w nocy z poniedziałku na wtorek. Na pokładzie Airbusa A310 znajdowały się 153 osoby - pasażerowie i członkowie załogi.