W niedzielę gazeta "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (niedzielne wydanie "Frankfurter Allgemeine Zeitung") opublikowała informację, że "rząd Niemiec będzie po raz pierwszy od końca zimnej wojny zachęcał obywateli do robienia zapasów żywności i wody pitnej pozwalających przetrwać przez 10 dni w przypadku poważnego kryzysu". Propozycja resortu Thomasa de Maiziere obejmuje też stworzenie niezawodnego systemu alarmowego, przygotowanie służby zdrowia na wypadek kryzysu a także budowę systemu wspierania Bundeswehry przez instytucje cywilne. Niemiecki rząd ma się nim zająć w najbliższą środę. Autorzy projektu zaznaczyli, że mimo iż atak wymagający obrony Niemiec siłami konwencjonalnymi jest mało prawdopodobny, obywatele powinni być przygotowani na "zagrażający istnieniu kraju rozwój wypadków, którego nie można wykluczyć". (Więcej tutaj) Co na to Niemcy? Wiele mediów opublikowało twitterowy wpis z konta Einfacher Bürger (Zwykły obywatel). Widać na nim puste półki w supermarkecie. Według autora twitta - dwie godziny po otwarciu sklepu. Czy zdjęcie jest autentyczne? "Bild", poczytny niemiecki tabloid opublikował dokładną listę zakupów, jakie powinien zrobić każdy Niemiec, by być dobrze przygotowanym na wypadek zagrożenia. Do koszyka - według gazety - należy włożyć m.in. kilogram pieczywa pełnoziarnistego, suchary: 400g, 250 gramów ryżu, kapusta kiszona w puszkach: 700 gramów, pół kilo cebuli, różne owoce w puszkach, a także papier toaletowy czy tabletki na ból głowy. Internauci w swoim stylu komentują informacje o apelu. "Czy nie zadziałał lobbysta działający na rzecz <słoikowego przemysłu>" - pisze jeden z użytkowników Twittera. "Hamsterkäufe? [czyli z niem. chomikowanie, robienie zapasów - red.] Czy chodzi o paniczne kupowanie chomików? Może Niemcy szykują wielką chomiczą armię?" - pyta kolejny. Inni zaś domagają się uwolnienia tych futrzanych gryzoni. Ruch resortu spotkał się z krytyką niektórych niemieckich polityków. Dietmar Bartsch z lewicowej partii Die Linke stwierdził, że nie można niepokoić ludzi w ten sposób. Z kolei Konstantin von Notz z Zielonych ostrzegł przed łączeniem wojny z zagrożeniem terrorystycznym. "Nie widzę żadnego scenariusza ataku [terrorystycznego], który wymagałby gromadzenia żywności" - stwierdził. Niemiecki publicysta "Die Zeit" Mathias Bölinger przekonuje, że ministrowi spraw wewnętrznych Thomasowi de Maiziere od jakiegoś czasu zdarza się wkraczać na teren populistów. "Grzmi w telewizji na uchodźców, którzy jeżdżą taksówkami. (...) Albo stwierdza przed kamerami, że lepiej nie będzie mówił o całym rozmiarze zagrożeń, bo w przeciwnym razie obywatele nie zmrużyliby oka" - pisze Bölinge. Jego zdaniem jednak zawarty w przygotowywanym przez jego resort dokumencie apel nie jest jednak "świecą dymną", rozmywającą rzeczywisty problem. Niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych - jak pisze komentator - nie od dziś zamieszcza na swojej stronie internetowej porady, co należałoby mieć w piwnicy, gdyby na dwa tygodnie załamała się cała infrastruktura. Pierwszy taki apel od czasu zimnej wojny W czasie tzw. zimnej wojny w Niemczech Zachodnich wybudowano około 2 tys. publicznych bunkrów i schronów - ulokowano je w różnych miejscach, m.in. szkołach, ale tez prywatnych piwnicach i garażach. Na wypadek ataku nuklearnego 30 kilometrów od Bonn powstał przeciwatomowy schron. Niemieckie prawo - jak przypomina BBC - mówi, że schrony z czasów zimnej wojny nie mogą być przekształcane w inne typy budynków. Stacja podaje też, że Niemcy mają wciąż specjalne magazyny żywności (a w nich jaja i mleko w proszku, fasola w puszkach) na wypadek sytuacji kryzysowych. Magazyny te są stale sprawdzane i odnawiane. źródła: Das Bundesamt für Bevölkerungsschutz und Katastrophenhilfe (Federalny urząd ds. ochrony cywilnej i pomocy w razie katastrof)BBCSuddeutschezeitung.deBild.de jt