Jak wyjaśnia postanowienie o wysłaniu misji, jej siedziba będzie znajdować się w Kijowie. Początkowo obserwatorzy będą rozmieszczeni także w dziewięciu innych miejscach, w tym w Doniecku. Krym w decyzji OBWE nie został wspomniany. Jak zauważa agencja Reutera, nie jest jasne, czy obserwatorzy w ogóle będą mogli się tam udać. Rosja dołączyła do pozostałych 56 krajów OBWE, wyrażając zgodę na wysłanie misji. Wcześniej, przez ostatnie tygodnie kilkakrotne próby porozumienia kończyły się fiaskiem, a zachodni dyplomaci oskarżali Rosję o opóźnianie misji. Cywilni obserwatorzy będą zbierać informacje i przekazywać swą ocenę o stanie bezpieczeństwa "w całym kraju". W swej decyzji OBWE apeluje o rozmieszczenie misji w ciągu 24 godzin. Docelowo do pierwszych stu obserwatorów może dołączyć dalszych 400, jeśli okaże się to konieczne. Celem misji, jak głosi oświadczenie OBWE, jest "zmniejszenie napięć, wsparcie pokoju, stabilności i bezpieczeństwa". Stany Zjednoczone wyraziły ocenę, że wraz z przyjęciem decyzji OBWE misja "ma mandat, by pracować na Krymie i w innych częściach Ukrainy". Krym - podkreśliły USA w oświadczeniu - "to Ukraina". Natomiast ambasador Rosji przy OBWE Andriej Kielin oznajmił, że OBWE nie ma mandatu, by pracować na Krymie, bo "Krym to część Federacji Rosyjskiej". Szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier wyraził zadowolenie z decyzji o wysłaniu misji OBWE. - To jeszcze nie jest koniec kryzysu, lecz krok, który wspomaga nasze zabiegi o deeskalację (konfliktu) - oświadczył. Jak podkreślił, duża liczba obserwatorów pozwoli na otrzymanie niezależnych i pewnych informacji o sytuacji. - W ten sposób będziemy mogli przeciwstawić fakty plotkom i pogłoskom, co przyczyni się do uspokojenia sytuacji - zaznaczył niemiecki polityk. Steinmeier oświadczył, że decyzja w sprawie misji jest dobrą wiadomością przed jego podróżą na Ukrainę. Szef niemieckiej dyplomacji odwiedzi w sobotę Kijów i Donieck. Wysłanie misji obserwatorów zaproponowała kanclerz Angela Merkel niemal trzy tygodnie temu w rozmowie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Berlin zarzucał Moskwie, że opóźnia zgodę na powołanie misji.