Goeran Lennmarker. - Pierwsze, na co chciałbym zwrócić uwagę, to połączenie państwa z siłami politycznymi, co stanowi pogwałcenie międzynarodowych norm i jest absolutnie niedopuszczalne - powiedział Lennmarker. Szwedzki parlamentarzysta podkreślił też, że media były nieobiektywne, gdyż preferowały partię rządzącą - Jedną Rosję. I wreszcie - jak zaznaczył - nie stworzono równych warunków startu małym partiom politycznym. Z oceną tą zgodził się szef misji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Luc van der Brande. Według niego, wybory parlamentarne w Rosji nie były sprawiedliwe. - W kraju tym nie ma realnego podziału władz - zauważył. W opinii belgijskiego deputowanego "nie były to wybory, lecz referendum poparcia dla prezydenta". - Jako szef obserwatorów ZPRE muszę wyrazić zatroskanie o rozwój demokracji w tym kraju - oznajmił. Van der Brande wskazał, że "polityczna stabilność i rozwój powinny iść w parze, nie osłabiając demokracji, lecz ją utrwalając i wzmacniając". Innego zdania są obserwatorzy ze Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy uznali, że wybory w Rosji były wolne i transparentne. - Rosyjscy wyborcy szli na wybory jak na święto, co nas mile zaskoczyło - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej w Moskwie obserwator z Uzbekistanu Machamadżon Chodżajew. Po podliczeniu 97,8 proc. głosów partia Jedna Rosja, z listy której startował prezydent , uzyskała 64,1 proc. głosów. Na Komunistyczną Partię Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadija Ziuganowa głosowało 11,6 proc. wyborców, nacjonalistyczno-populistyczną Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR) Władimira Żyrinowskiego - 8,2 proc., a na lewicowo- populistyczną Sprawiedliwą Rosję Siergieja Mironowa - 7,8 proc. Pozostałe partie nie przekroczyły 7-procentowego progu wyborczego. Frekwencja wyniosła 63 proc.