Oburzenie wyraziło również wielu polityków, w tym z koalicji rządzącej. W wywiadzie dla tygodnika "Focus" Seehofer wyraził opinię, że zdolność do integracji imigrantów w nowym społeczeństwie zależy m.in. od ich pochodzenia. "Jest jasne, że przybysze z innych kręgów kulturowych, jak Turcja i kraje arabskie, ogólnie mają większe problemy. Wyciągam z tego wniosek, że nie potrzebujemy dodatkowej imigracji z innych kręgów kulturowych" - powiedział premier Bawarii. Dodał, że w maju przyszłego roku niemiecki rynek pracy zostanie w pełni otwarty dla obywateli z nowych krajów członkowskich UE. "Nie mam zrozumienia dla żądań jeszcze dalej idącej imigracji z obcych kręgów kulturowych" - powiedział Seehofer. Słowa te, opublikowane akurat w dniach, gdy wizytę w Berlinie składał premier Turcji Recep Tayyip Erdogan, tylko zaostrzyły toczącą się od tygodni debatę na temat integracji imigrantów oraz miejsca islamu. "Najnowsze wypowiedzi Seehofera są szkalujące i nie do przyjęcia" - oświadczył przewodniczący Gminy Tureckiej w Niemczech Kenan Kolat w wywiadzie dla "Berliner Zeitung". Zarzucił premierowi Bawarii próbę stygmatyzacji określonych grup narodowościowych w Niemczech oraz porównał bawarskiego polityka z kontrowersyjnym byłym członkiem zarządu Bundesbanku Thilo Sarrazinem, który krytykuje imigrantów z państw islamskich. W poniedziałkowym wywiadzie dla telewizji informacyjnej N24 Kolat powiedział, że oczekuje też reakcji ze strony kanclerz Angeli Merkel. Część polityków rządzącej w Niemczech chadecko-liberalnej koalicji odcięła się w poniedziałek od opinii Seehofera. Pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. integracji Maria Boehmer przyznała, że jest "bardzo zszokowana" słowami premiera Bawarii, które - jej zdaniem - przeczą wysiłkom integracyjnym. Z kolei federalna minister sprawiedliwości i szefowa liberalnej FDP w Bawarii Sabine Leutheusser-Schnarrenberger oceniła, że Seehofer prowadzi "świadomie uproszczoną populistyczną debatę o wstrzymaniu imigracji". Ostrzej komentują wypowiedzi Seehofera politycy opozycji, zarzucając mu prawicowy populizm. Zdaniem przewodniczącej Zielonych Claudii Roth premier Bawarii wprowadza "rasizm i darwinizm społeczny" na najwyższe szczeble niemieckiej polityki. Według Roth Seehofer powinien odwołać swoje "podżegające słowa". W poniedziałek Seehofer tłumaczył, że jego wypowiedzi zostały nadinterpretowane i odrzucił żądania przeprosin. Jak oświadczył w Monachium, w wywiadzie nie padły słowa o "zastopowaniu imigracji". "Opisałem rzeczowo zagadnienia i trudności, z którymi musimy zmierzyć się w przyszłości. To jest mój obowiązek" - powiedział Seehofer, którego poparli politycy jego partii CSU. Komentując spór wokół wywiadu premiera Bawarii niemieckie media oceniają m.in., że CSU obawia się utraty poparcia ze strony konserwatywnych wyborców. Według tygodnika "Der Spiegel" sygnałem alarmowym dla części chadeków był sukces potępianej przez polityków, w tym kanclerz Niemiec i prezydenta, książki Thilo Sarrazina pt. "Niemcy likwidują się same" ("Deutschland schafft sich ab"). Sarrazin oskarża w niej imigrantów z krajów islamskich o niechęć do integracji oraz m.in. wyzyskiwanie systemu socjalnego w Niemczech. Na tym tle toczy się również spór wokół interpretacji słów prezydenta RFN Christiana Wulffa, który w przemówieniu z okazji 20. rocznicy zjednoczenia Niemiec 3 października ocenił, że "islam stał się w międzyczasie częścią Niemiec". Część chadeków zdystansowała się od tezy Wulffa, podkreślając swe przywiązanie do tradycji judeochrześcijańskiej, jako wiodącej kultury w Niemczech.