Jednym z obserwatorów, którzy przyjechali na krytykowane przez Zachód wybory jest Polak Mateusz Piskorski, były poseł do Sejmu z ramienia Samoobrony. Wcześniej obserwował on referendum niepodległościowe na okupowanym przez Rosję Krymie. W sobotę opublikował na swoim Facebooku zdjęcie z tzw. premierem Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) Ołeksandrem Zacharczenką. SBU poinformowała, że w trakcie wyborów do władz DRL oraz do władz Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) dochodzi do przypadków łamania prawa wobec zamieszkujących ten region obywateli Ukrainy. "Wszystko to odbywa się pod osłoną zagranicznych pseudoobserwatorów, którzy zostali już, bądź będą ogłoszeni osobami niepożądanymi na terytorium Ukrainy. Ich działalność traktujemy jako wspieranie bojowników i terrorystów. Są oni współuczestnikami działań bandytów" - ogłosiła SBU. Mieszkańcy tzw. republik ludowych, proklamowanych przez prorosyjskich separatystów, wybierają w niedzielę deputowanych do parlamentów oraz szefów władz wykonawczych DRL i ŁRL. W wyborach w DRL do tzw. Rady Ludowej (parlamentu) startują dwa ugrupowania: Doniecka Republika i Wolny Donbas. Na szefów władz wykonawczych zarejestrowano trzy kandydatury: Zacharczenki, szefa obecnego parlamentu tzw. Noworosji Ołeksandra Kofmana oraz deputowanego do parlamentu DRL Jurija Sywokonenki. W wyborach do parlamentu ŁNR uczestniczą reprezentanci ośmiu organizacji, o których właściwie nic nie wiadomo. O stanowisko szefa republiki walczą: jej obecny przywódca Ihor Płotnicki, deputowany ługańskiej rady obwodowej Ołeh Akimow, biznesmen Wiktor Pienner i komendant jednego z batalionów bojowników Ołeksandr Biednow. Władze samozwańczych republik ogłosiły wybory pod koniec września, zapowiadając, że na ich terytorium nie będzie przeprowadzonych 26 października wyborów do parlamentu Ukrainy. Oświadczyły wówczas także, że nie godzą się również na wybory lokalne, które ukraińskie władze zaplanowały na 7 grudnia. Z Kijowa Jarosław Junko