Szefowa Centrum Transformacji Prawnej - niezależnej organizacji obrony praw człowieka - Alona Tankaczowa uważa, że egzekucja Kawalioua to ze strony władz białoruskich demonstracja siły, a także wyraz lekceważenia dla apeli Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie i polityków europejskich o ułaskawienie skazanych na karę śmierci za zamach w metrze Kawalioua i Dźmitryja Kanawałaua. "Uważam, że było wiele znaków zapytania związanych z ignorowaniem szeregu wniosków adwokatów i z tempem przeprowadzenia śledztwa, a także duży stopień niedowierzania społecznego w sprawiedliwość wyroku. W takich warunkach wykonanie wyroku śmierci to demonstracja siły i rzucenie wyzwania białoruskiemu społeczeństwu" - powiedziała Tankaczowa. Jej zdaniem kara śmierci powinna zostać zniesiona, gdyż jest ona pogwałceniem praw człowieka, a białoruskie społeczeństwo powinno kontynuować kampanię na rzecz jej likwidacji. "Moim zdaniem wiele osób czuje, że nie zrobiły tego, co powinny były zrobić, aby ten wyrok nie został wykonany" - dodała. Z kolei europoseł Marek Migalski (SP) w oświadczeniu napisał, że stracenie Kawalioua, to nie tylko tragedia osobista rodziny, ale "to także tragedia polityczna". "Polityka Unii Europejskiej wobec Białorusi dotknęła dna. Wieloletnia wahliwa i niekonsekwentna polityka doprowadziła do sytuacji, kiedy Białorusini pozostali sami w swojej walce z reżimem Łukaszenki. Wydarzenia ostatnich dni dobitnie na to wskazują" - uważa Migalski. Europoseł zaznaczył, że w czwartek "miała zostać przyjęta rezolucja PE potępiająca reżim Łukaszenki oraz wzywająca do odebrania mu możliwości organizowania Mistrzostw Świata w Hokeju na Lodzie". "Niestety, w wyniku niejasnej dla mnie politycznej gry, doszło do odłożenia jej przyjęcia. Na sali plenarnej argumentowałem, że w języku polityki, a szczególnie w języku Łukaszenki, ta decyzja będzie odebrana jako wynik słabości, tym bardziej, że dzień wcześniej Łukaszenka nie skorzystał z prawa łaski wobec Uładzisława Kowaliowa i Dzmitrija Kanawałowa" - napisał Migalski. Zaznaczył, że szef Parlamentu Europejskiego Martin Schultz wydał oświadczenie wzywające do niewykonywania wyroku śmierci. "Niestety, jak się okazało było już za późno" - napisał Migalski dodając, że "powinniśmy się zastanowić, na ile cierpienie Białorusinów jest spowodowane przez kunktatorstwo i niekonsekwencję unijnej polityki". "W moim przekonaniu ponosimy ogromną odpowiedzialność za trwanie reżimu Łukaszenki i za śmierć Uładzisława Kowaliowa. Pamiętajmy o tym" - napisał europoseł. Zawiadomienie z Sądu Najwyższego o wykonaniu wyroku śmierci na Kawaliouie otrzymała w sobotę jego rodzina w Witebsku. "Mama właśnie wyjęła je ze skrzynki. Z Sądu Najwyższego, z 16 marca, że wyrok został wykonany" - powiedziała siostra Kawalioua, Taciana. W środę białoruska telewizja państwowa podała, że prezydent Alaksandr Łukaszenka podjął decyzję, iż nie ułaskawi Kawalioua i Dźmitryja Kanawałaua, skazanych 30 listopada 2011 r. na śmierć za przeprowadzenie zamachu w Mińskim metrze 11 kwietnia 2011 r. Zginęło wówczas 15 osób, a 387 zostało rannych. 25-letniego Kanawałaua uznano za winnego przygotowania i podłożenia ładunku wybuchowego, a jego rówieśnika Kawalioua za winnego współudziału i niepoinformowania o przestępstwie. Kanawałaua uznano też za winnego podłożenia ładunków wybuchowych na koncercie plenerowym w Mińsku w 2008 roku oraz w Witebsku w 2005 roku. W obu przypadkach rannych zostało kilkadziesiąt osób. O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, według którego istnieją "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałaua i Kawalioua, wymuszono torturami". Grudniowy sondaż niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów (43,3 proc.) nie wierzy w winę skazanych niż w nią wierzy (37 proc.).