Według tej organizacji, po 11 września obrońcy praw człowieka zostali wzięci pod lupę. Niektóre kraje stawiają nawet znak równości między nimi a terrorystami. Zdarza się także, że przepisy, które mają ułatwić walkę z terroryzmem, ograniczają podstawowe prawa obywatelskie. Najgorzej pod tym względem jest - zdaniem paryskiego Obserwatorium - w Wietnamie, Indiach, Malezji, Sri Lance, Angoli, na Filipinach czy państwach Bliskiego Wschodu. Dostało się także Amerykanom. Przedstawiciele organizacji uważają, że Stany Zjednoczone powinny respektować prawa więźniów przetrzymywanych w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie. Bojownicy Al-Kaidy nie mają jednak adwokatów. Nie mogą także kontaktować się ze swoimi rodzinami. Tej sprawie od początku towarzyszyły kontrowersje. W obozie Camp X-Ray w Guantanamo na Kubie trwa nadal strajk głodowy. Jeden z dwóch prowadzących go więźniów krzyknął po angielsku do dziennikarzy przejeżdżających wokół ogrodzenia w mikrobusie, że on i jego współwięźniowie głodują, ale nikogo to nie obchodzi. Są niewinni, a nie mają żadnych praw i świat o nich nie wie. Prosił dziennikarzy, aby poinformowali świat o ich losie. Rzecznik bazy oświadczył, że w tej chwili jeszcze tylko dwie osoby odmawiają przyjmowania posiłków - początkowo w strajku uczestniczyły 194. To nie była pierwsza próba kontaktu więźniów z dziennikarzami. Tym razem jednak przekaz ujrzał światło dzienne. Nie wygląda na to, aby ten incydent miał zmienić sposób postępowania z przetrzymywanymi. Rząd twierdzi, że traktuje ich poprawnie, a środki bezpieczeństwa muszą być ścisłe, aby więźniowie nie zagrażali bezpieczeństwu strażników. W miarę możliwości respektuje się także ich prawa religijne. Nie sposób przewidzieć, ile to jeszcze potrwa. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że nie będą przetrzymywani w nieskończoność bez sądu, a ten sąd niekoniecznie będzie trybunałem wojskowym.