Rok 1937. Z muzeów Wrocławia, Bytomia i Szczecina wyjeżdżają dzieła tzw. "sztuki zwyrodniałej". Mają być pokazane w Monachium w ramach wystawy "Entartete Kunst". Arcydzieła nie wracają jednak do Polski, ponieważ w tym samym roku zostają zarekwirowane przez nazistów. Przejęte obrazy zostają przeznaczone na sprzedaż, a jedną z osób upoważnionych do ich zbycia jest Hildebrand Gurlitt. Bogdan Zdrojewski pytany przez Konrada Piaseckiego w Kontrwywiadzie RMF FM o to, czy jeśli w kolekcji Gurlitta znajdą się obrazy, do których - jako państwo - mielibyśmy jakiekolwiek prawo, odpowiada: "Wszystko zależy od tego, jaki status był tych obrazów, ale prawdopodobieństwo tego, że będą to obrazy, do których roszczenia państwa polskiego mogą być zasadne jest nikłe". Sztuka zakazana Hildebrandt Gurlitt - ojciec Corneliusa - był jednym z czterech marszandów zajmujących się handlem dziełami tzw. "sztuki zdegenerowanej" na polecenie Adolfa Hitlera i Herrmanna Goeringa. Gdy zmarł, całą kolekcję przekazał synowi, nie informując o tym władz - podaje "Guardian". Odnaleziona kolekcja zrabowanych dzieł rzuca nowe światło na jeden z najbardziej tajemniczych rozdziałów w historii Niemiec. Sztuka modernistyczna została bowiem zakazana zaraz po dojściu nazistów do władzy. Argumentowano, że jest antyniemiecka. Czyje obrazy znalazły się w cennej kolekcji? Między innymi Picassa, Chagalla i Matisse'a. To ci artyści uznawani byli przez Adolfa Hitlera za degeneratów. EKM