Brytyjski dziennik rozmawiał z kilkunastoma osobami pracującymi w indonezyjskiej fabryce w Subang, gdzie powstają ubrania firmowane przez Ivankę Trump, córkę prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Alia i jej mąż pracują tak dużo i zarabiają tak mało, że nie są w stanie opiekować się swoimi dziećmi, które mieszkają z dziadkami. Rodzice odwiedzają je na motorze raz w miesiącu - jeśli tylko są w stanie zapłacić za benzynę. Kobieta zarabia, w przeliczeniu, 640 złotych miesięcznie - czyli tyle, ile wynosi płaca minimalna. Inna pracownica - Sita - skarży się, że aby wyrobić normy, musi pracować po kilkanaście godzin dziennie, a i tak zarabia płacę minimalną. "Chciałabym wyprowadzić się z Subang, ale nie wiem, dokąd. Nie mam żadnych znajomości" - przyznaje ze smutkiem. Od zatrudnionych wymaga się, żeby między 7 a 16 wykańczały od 58 do 92 ubrań na każde pół godziny pracy. Tymczasem pracownice w tym czasie są w stanie wykończyć od 27 do 40 ubrań. Dlatego muszą zostawać dłużej. Inaczej zostałyby zwolnione. Niezależnie od tego, o której wychodzą, na karcie zakładowej widnieje godzina 16. Kobiety są również regularnie wyzywane. Przełożeni nazywają je m.in. "idiotkami" i "małpami". W minionym roku przychody netto ze sprzedaży ubrań firmy Ivanki Trump wyniosły 18 milionów dolarów. "Oczywiście jestem dumna, że pracuję dla tak znanej osoby. Ale kiedy patrzę na metki z cenami, zastanawiam się, czy nie dałoby się nam płacić odrobinę więcej" - rozważa Fadli. W 2017 roku ukazała się książka Ivanki Trump - "Women Who Work" ("Kobiety pracujące"), w której Ivanka radzi kobietom, jak osiągnąć sukces, a także jak zbalansować życie zawodowe i życie prywatne. (mim)