Dochodzi do incydentów z protestującymi pasażerami, a niektórzy zapowiadają, że będą teraz unikać korzystania z samolotów. Zainstalowane na lotniskach maszyny prześwietlają pasażerów za pomocą promieni Rentgena, ukazując obraz nagiego ciała. Wielu ludzi poddanych tej procedurze protestuje przeciw naruszaniu prywatności. Niektórzy obawiają się, że napromieniowanie może być szkodliwe dla zdrowia. Jeśli ktoś nie chce zostać prześwietlony w takim skanerze, albo jeśli prześwietlenie wykaże obecność podejrzanych przedmiotów, pasażer musi zostać skontrolowany przez inspektora z federalnej Agencji Bezpieczeństwa Transportu (TSA). Obmacuje on pasażera od góry do dołu, z intymnymi częściami ciała włącznie (chociaż czyni to agent tej samej płci). Osoby, które mają np. elektroniczne rozruszniki serca, zagrożone uszkodzeniem przez skaner, muszą chcąc nie chcąc poddać się dotykaniu przez kontrolerów. Jeden z pasażerów, John Tyner, wdał się niedawno w konfrontację z ochroną lotniska w San Diego, kiedy odmówił poddania się kontroli w skanerze, a gdy zaczęto go obmacywać, zagroził: "Jeśli mnie tu dotkniesz (chodziło o genitalia), zostaniesz aresztowany". Tynera nie wpuszczono do samolotu, a kiedy chciał opuścić lotnisko, służby ochrony zatrzymały go mówiąc, że "jeśli procedura kontroli już się zaczęła, musi być skończona". Zagrożono mu też karą w wysokości 10 000 dolarów. Tyner potajemnie nagrywał cały incydent i nagranie z rozmowami z kontrolerami opublikował potem w internecie. Inny pasażer, na lotnisku w Indianapolis, został aresztowany, kiedy rozgniewany procedurą kontroli uderzył funkcjonariusza TSA. W sieci powstał ruch protestu przeciw nowym środkom kontroli jako eskalacji procesu coraz większego naruszania prywatności przez "Wielkiego Brata" w związku z walką z terroryzmem. Uczestniczący w nim internauci zapowiadają, że ograniczą do minimum loty samolotami albo w ogóle z nich zrezygnują. Inni radzą, by masowo odmawiać poddawania się prześwietlaniu w skanerach, co zmusi obsługę lotniska do masowego obmacywania pasażerów. Ponieważ takie przeszukiwanie jednego pasażera trwa po kilka minut, grozi to poważnymi zakłóceniami ruchu lotniczego (pasażerowie, którzy odprawili bagaże, muszą wejść do samolotu). Jeżeli apel spotka się z pozytywnym odzewem, do paraliżu na lotniskach może dojść już w połowie przyszłego tygodnia. W następny czwartek przypada bowiem w USA Święto Dziękczynienia, a Amerykanie obchodzą je z dalszymi rodzinami, oddalonymi często o setki lub tysiące mil - środa jest więc dniem największego natężenia pasażerskiego transportu lotniczego. Sprawa skanerów i intymnego dotykania pasażerów stała się w tym tygodniu przedmiotem przesłuchań w Kongresie. Nowych środków bezpieczeństwa bronił przed komisją Senatu szef TSA John S. Pistole. Władze - w tym także przełożona Pistole, minister bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano - informują, że nie zrezygnują z kontrowersyjnych metod. Twierdzą, że wymaga tego zapobieganie terroryzmowi. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski